środa, 20 lutego 2013

Rozdział I

Las.W oddali słychać tylko mielenie trawy przez młodego i niedoświadczonego jelonka. Trzask.
Zwierze podnosi głowę, aby wsłuchać się w cisze i dowiedzieć się najgorszego-niebezpieczeństwa. Cisze i spokój zakłócają jakieś zwierzęta, które wydawają charakterystyczne dźwięki przy poszukiwaniu wybranki. Jelonek ponawia swój posiłek i nie przejmuje się już żadnymi trzaskami czy skrzeczeniami.
Niedoświadczony, źle postępuje ignorując swój doskonały słuch i instynkt. Otóż jelonek nie jest sam, jest tylko zwierzyną na którą trzeba polować, aby żyć. Świst. Strzała wbija się prosto w udo młodego, głuchy ryk z bólu i zwierze puszcza się w las, aby uciec jak najdalej od niebezpieczeństwa, które na niego czyha na polanie. Niestety, młody, z raną jest za słaby. Biegnie z ostatkiem sił ponieważ wie, że coś go goni. Próbuje jeszcze uciekać, ale oto kolejna strzała wbija mu się tym razem w bok, w płuca.
Jelonek pada, nie chce walczyć dalej, wie, że zasłużył na śmierć ignorując słuch i instynkt. Powoli podchodzi do niego czyjaś postać, zabiera swoje strzały i wkłada do kołczanu. Klęka przed zwierzęciem i powolnie przejeżdża ręką po jeszcze ciepłym futrze.
-Byłeś młody i zwinny, lecz niedoświadczony-Odzywa się postać typowo kobiecym głosem.- Zasłużyłeś na lepszą śmierć, wybacz mi.
Kobieta bierze jelonka, związuje jego kopyta, i triumfalnie oddala się od miejsca zdarzenia. Nikt nie przejmuje się czynem wykonanym wobec jednego jelonka, każdego z nas, mogłaby czekać taka śmierć.
Dziewczyna wyszła z lasu i udała się poboczem żwirowej drogi do swojego domu. Ledwo przeszła kawałek, kiedy z dużą prędkością, obok niej przejechała karoca, pędząca w stronę zamku Keethar.
-Dokąd się tak śpieszy?-Pomyślała, ale za bardzo nie przejmowała się tym. Mogła iść lasem, ale jakieś potężne zwierze mogło wyczuć nie żyjącego jelenia i zaatakować ją. Dziewczyna szła do domu i wsłuchiwała się w szum drzew, ćwierk ptaków. Takie chwile dawały jej wewnętrzny spokój, nie przejmowała się niczym. Wsłuchiwała się w piękne dźwięki natury i dziękowała jej za to, że pozwoliła upolować tak dorodnego jelenia. 
Po półgodzinnym marszu, udało jej się dotrzeć, bez żadnych problemów do domu. Przed drewnianą chatą dostrzegła jej ojca, który rąbał drewno do kominka.
-Witaj ojcze-Powiedziała, kiedy już zbliżyła się do niego.
-Oh, witaj Laero-Odpowiedział jej serdecznie ojciec, który przerwał swoją robotę.-Widze, że dziś, upolowałaś dobre mięso. Dzięki tobie moglibyśmy otworzyć karczmę-Dodał i zaśmiał się. Dziewczyna się uśmiechnęła i pokazała w całej okazałości dorodnego jelenia.
-Daj, wezmę go i zaniosę do piwnicy, jutro matka go oprawi.-Powiedział zadowolony z dobytku. Laera podała mu jelenia i poszła za nim do piwnicy, gdzie nie tylko składowali stare rzeczy, ale też wędzili i oprawiali upolowane mięso. Jej ojciec, wcale nie mówił źle o karczmie. Właśnie skończyła się zima, a oni, polowe swojego spichlerzu mieli zapełniony jedzeniem, od owoców po warzywa i mięso.

-Dobrze-Powiedział ojciec, kiedy zawiesił jelenia za sznur, którym były powiązane jego kopyta.-idź teraz do matki, właśnie gotuje obiad. Na pewno przydadzą jej się dodatkowe ręce do roboty.Dziewczyna pokiwała głową i wyszła z piwnicy. Kiedy doszła już do drzwi i otwarła je. Poczuła mocny zapach gotowanego mięsa. Uśmiechnęła się. Uwielbiała, jak matka przyrządzała mięso, wtedy po domu unosiła się zawsze przyjemna woń przypraw i warzyw.
-Mamo, wróciłam!-Krzyknęła dziewczyna w stronę kuchni.
-Dobrze, ciesze się-Odpowiedział jej głos matki, która właśnie kroiła marchewkę.-Idz umyć ręce i choć mi tu pomóc w przyrządzaniu obiadu.
Dziewczyna poszła do łazienki, gdzie stała drewniana miska z wodą. Zanurzyła tam ręce i przez chwilkę rozkoszowała się cudownie chłodzącą i kojącą zapracowane dłonie wodą. Miała trochę pracy, więc nie mogła tam stać w nieskończoność. Wyjęła ręce i wytarła w jakąś szmatę, która leżała obok. Zwinnym krokiem przebyła przedpokój i wpadła do kuchni.
-No, dobrze że jesteś. Musisz wymieszać kapustę bo się przypali.-Powiedziała matka dziewczyny, która była zajęta krojeniem różnych warzyw. Laera podeszła do garnka z kapustą, który grzał się na metalowym piecu. Spojrzała do środka. Dziewczyna zawsze sprawdzała czy matka na pewno daje jej odpowiednie zadanie. Czasem lubiła sobie robić żarty i jej to wychodziło.
Z półki wyjęła drewnianą łyżkę, i zaczęła mieszać kapustę. Po paru minutach gotowania, obiad był już prawie gotowy.
-Rozłóż miski i zawołaj ojca, zaraz będziemy siadać do stołu.-Powiedziała matka, nakładając mięso na wielką drewnianą misę. Dziewczyna podeszła do jednej z półek i wyjęła cztery drewniane talerze. Przeszła do pokoju, gdzie nałożyła je na drewniany stół, przykryty własnoręcznie wychawtowanym obrusem. Jej matka bardzo lubiła robótki ręczne.
Kiedy tylko Laera i jej ojciec gdzieś wychodzili, matka brała się za szycie, haftowanie, wyszywanie przeróżnych rzeczy.Kiedy skończyła nakładać, poszła przed dom, gdzie jej ojciec rąbał drewno na opał, lecz gdy podeszła bliżej, zobaczyła że tam go nie ma. Zastanowiła się chwilkę gdzie może być jej ojciec i pomyślała że poszedł wydoić krowę, do prawie wogule nie widocznej zagrody, która znajdowała się na polach za domem. 
Dojście tam, zajeło jej dosłownie chwilkę. Kiedy już szła, dostrzegła mężczyznę siedzącego przy krowie z wiadrem. Kiedy doszła, powiedziała:
-Wiedziałam że tu będziesz.-Mężczyzna uśmiechnął się-Więc, mama woła że już obiad.
-O, to dobrze, bo już zgłodniałem. Wezmę tylko mleko i już do was idę.-Odpowiedział jej, oblizując usta na myśl o pysznym obiedzie. Jego żona miała wiele talentów-Dobrze gotowała czy szyła. Mógł zawsze być z niej dumny i nigdy się nie zawiódł.

Dziewczyna poszła spowrotem do domu, gdzie wyczekiwała matka na spóźnionych. Kiedy Laera doszła, matka się spytała:
-Zrobiłaś co ci kazałam?
-Tak.-Odpowiedziała pewnie.
-Ojca zawołałaś?
-Tak, pewnie już idzie z wiadrem mleka.
-Bardzo dobrze moja droga.-Powiedziała mama dumna z tego iż ma taką dobrą córkę.
Kiedy już wszyscy doszli, usiedli razem przy stole i zaczęli jeść.
-Wyśmienite to mięso-Powiedział mąż delektując się przeżuwanym kawałkiem.-I ta kapusta... wprost rozpływa się w ustach.
-Oj, nie pochlebiaj mi tak kochanie.-Odpowiedziała mu żona, która uśmiechała się w prost jego zmęczoną i siwą twarz.
-A co byście powiedzieli, gdyby tak otworzyć małą karczmę?-Zapytała Laera.
-No według mnie to jest dobry pomysł.-Dołączył ojciec do słów dziewczyny.-Laera świetnie poluje, ja będę mógł zająć się gospodarstwem, a Taewa(bo tak się nazywała matka dziewczyny), będzie przyrządzać jedzenie i gotować.
-No nie wiem-Powiedziała mu żona trochę nie zadowolona z tego pomysłu.-Myślę że mamy za mały pokój do goszczenia i wydawania posiłków.
-Oj, kochanie. O to się nie martw. Już dawno planowaliśmy rozbudowę. Pamiętasz?-Powiedział jej zachęcająco mąż.
-No, mamo, zgódź się, prooszee-Dodała Laera błagalnie. Taewa zastanowiła się chwilkę, spojrzała na rodzinę i powiedziała:
-No niech wam będzie już. Możemy założyć karczmę.
-Tak!-Wykrzyknęli równocześnie Laera i jej ojciec.-Dobra, dobra. Dojedzcie ten obiad, a potem zajmiemy się planami tej karczmy.
Obiad zjedli szybko, nie tylko dlatego, że tak im smakował, ale też nie mogli się doczekać rozpoczęcia planowania nowej karczmy. Kiedy już wysprzątali i pozmywali po jedzeniu, zabrali się do planowania.
-Tak więc Taewa, ty weźmiesz wystrój jadalni, oraz gotowanie. Dobrze-Spojrzał i zapytał się żony, kiedy wszyscy usiedli przy drewnianym stole, i zaczęli omawiać przyszłość. Kobieta pokiwała znacząco głową.-Laero, ty zajmiesz się polowaniem. Co dziennie musisz przynosić minimum lisa, abyśmy zdążyli wszystko przygotować.-Laera także pokiwała głową, choć spodziewała się lepszego zadania, np. Reklamacji. Miała nadzieję, że w końcu uda jej się wyjść z domu gdzieś dalej, niż tylko do lasu.
-A ty, co będziesz robić?-Zapytała Taewa swojego męża, który właśne rozmyślał o przydzieleniu polowania Laerze. Po chwili ocknął się i powiedział:
-Ja? Ja zajmę się gospodarstwem, oraz pojadę do zamku, aby poinformować innych ludzi o nas. Ja już nie jestem tak zwinny i szybki jak córka, ale bronić swojego stada zawsze będę.

Laera z błyskiem w jej pięknych zielonych oczach, spojrzała na ojca, kiedy mówił o zamku.
-Tato, a może mogłabym zabrać się z tobą do tego miasta?-Ojciec spojrzał badawczym wzrokiem w strone swojej żony, która odpowiedziała mu tym samym. Rodzice wiedzieli, że gdy przyjdzie do miasta, może dowiedzieć się, kim naprawde jest i już nigdy nie pokocha ich tak, jak to robi teraz.
-Pod żadnym pozorem!-Odpowiedzieli równocześnie jej rodzice.
-Ale dlaczego? Mamo,-Zwróciła się w strone matki.-Nie pamiętasz jak mi mówiłaś, że jak będe mieć 15 lat, to pozwolisz mi jechać do miasta? To już za tydzień.
-Zapomnij! Musisz polować, dbać o naszą karczme!-Powiedziała surowo matka dziewczyny, gdy tylko usłyszała o jej 15 urodzinach. Dziewczyna obchodziła je w ten dzień, w który Easte przyniosła małą Laere do nich, miała wtedy zaledwie 3 lata. 
-No ale mamo...
-Żadnych ale i bez dyskusji. Nie, to nie!-Powiedział jej surowo ojciec, wstał od stołu i wyszedł na świerze powietrze.
-Może za szybko podjeliśmy decyzje o tej karczmie-Powiedziała matka i westchneła znacząco, podpierając swoją głowę prawą ręką.
-Nie prawda, to bardzo dobry pomysł-Pocieszyła ją Laera.-Mieszkamy przy drodze do zamku, codziennie przechodzą tędy strudzeni mieszkańcy. Mamy duży dom, pole, zwierzęta. To aż się prosi, aby coś z tym zrobić.
-Kochanie, ja się o ciebie martwię.-Powiedziała matka do dziewczyny, cicho i spokojnie, tak, aby zrozumiała każde jej słowo.-Jesteś wyjątkowa, a my bardzo cię kochamy. Wyróżniasz się od innych dziewczyn swoim zachowaniem, ale tak ma być, bo taka, zostałaś nam dana.-Dodała z wielkim przejęciem, tak, że jej łza z oczu poleciała.
-Tak mamo, rozumiem cię-Powiedziała pół szeptem.-Ale zrozum, ja chcę czegoś więcej niż tylko polowania i gospodarstwo. Chcę poznawać nowych ludzi, uczyć się!-Podniosła troszkę ton głosu,  aby dodać swojemu przemówieniu jeszcze więcej emocji.-Dobrze wiemy-nie jesteśmy biedni, ale też nie za bogaci. Otwórzmy własną działalność, zaróbny na naszą przyszłość!-Podkreśliła ostatnie zdanie, wygłaszając cudowne przemówienie.
Jej ojciec, który właśnie wrócił, nie mógł uwierzyć słowom, wypowiedzianym przez dziewczyne. Jej słowa, tak doszły mu do serca, że prawie nie uroniłby łzy, lecz w ostatniej chwili się pochamował.
-Choć tu do mnie, moje dziecko-Powiedziała matka. Dziewczyna podeszła do niej i usiadła na krześle obok.-Masz już prawie 15 lat, nie masz jeszcze męża, choć powinnaś już mieć. Mówisz że bardzo zależy ci na karczmie, nam też, ale kiedy będziemy się kłócić, wszystko pójdzie nie tak jak trzeba. Razem z twoim ojcem, bardzo cię kochamy, dlatego, nie pojedziemy do miasta w poszukiwaniu twojego męża, otworzymy karczmę i ten, którego uznamy za odpowiedniego, damy ci za ręke.- Matka zmieniła szybko temat i powiedziała spokojnie, mówiąc wyraźnie każde słowo, aby ich córka dobrze to zrozumiała.
-A co jeśli nikt nie będzie mnie chciał?-Zapytała cicho.
-Jesteś piękna, naprawde, nie ma takiego mężczyzny, który by cię nie pokochał.-Odpowiedziała jej spokojnie i chwyciła dłoń córki. Dziewczyna uśmiechneła się do niej.
-Kocham cię mamo-Powiedziała, patrząc matce prosto w oczy.
-My ciebie też-Odpowiedziała jej, wstała, podeszła do niej i przytuliła ją.

Wstęp

Noc, wiosenna, ciepła, gwiazdy błyszczały na pięknym, granatowym niebie, oświetlanym przez ogromny, srebrny księżyc. Pewien dom, stał na uboczu drogi do potężnego zamku. Choć było późno w domu paliło się światło, a w środku, można było dostrzec jakieś postacie.
-Prosze, nie uciekajmy-Powiedziała spokojnie kobieta siedząca w środku domu-Odkąd urodziłam ją, nikt nas nie szuka.
-Wiem, wiem, ale to co mówią przejezdni o konfliktach z Nalijczykami naprawdę mnie przeraża. Boje się że już niedługo stanie się coś złego, nie chce stracić ciebie i córki.-Odpowiedział jej błagalnie. Wiedział, że jego żona jest bardzo twardą, lecz ulegliwą kobietą, więc starał się ją wszelkimi sposobami ubłagać-Jeden z przechodniów mówił mi, że Nalijczycy nienawidzą magów, a gdyby tak wytropili cię, skończyłoby się to dla nas naprawdę źle!-Podniósł ton głosu, podkreślając tym ostatnie słowa.
-Ciszej, proszę cię, przed chwilą utuliłam małą do snu.
-Dobrze, ale proszę cię jutro musimy uciec, choćby w las, ale jak najdalej stąd.-Odpowiedział jej już trochę ciszej.
-A co z naszym domem?
-Zostanie tu, po prostu weźmiemy wszystko i uciekniemy gdzieś daleko.
-Mamo, nie mogę zasnąć-Powiedział cichy głosik który wręcz niezauważalnie wszedł do pokoju.
-Widzisz co zrobiłeś.-Powiedziała ostro matka dziewczynki.-Choć kochanie-Dodała już słodkim, spokojnym głosem i wzięła ją na ręce. Wniosła małą do pokoiku i położyła na łóżku.
-Śpij moja mała-Powiedziała cicho.

-Mamo, przeczytasz mi znowu książeczkę o pięknej pani?-Zapytała mała dziewczynka . Po długiej i męczącej rozmowie o aktualnej sytuacji, nie było nic tak kojącego jak czytanie.
-Oczywiście moja słodka księżniczko-Odpowiedziała słodkim głosem. Matka, podeszła do drewnianej półki i wyjęła małą szarą książkę. Usiadła na krzesełku obok łóżka córki, przysunęła do siebie średniej wielkości białą świece i zaczęła czytać:
-Pewnego dnia, był sobie piękny zamek. Swoją wielkością i potęgą był nie do przebicia. Rządziła nim piękna i dobroduszna królowa. Pewnego dnia, zaszła w ciążę i urodziła piękną małą dziewczynkę. Wydawać by się mogło, że wszyscy będą szczęśliwi, lecz przyszła armia złych ludzi, która...
-Kochanie!-Wykrzyknął mężczyzna, który wtargnął do pokoju dziewczynki i przerwał czytanie bajki-Musimy uciekać! Nadchodzą!-Kobieta bez wahania, utuliła małą dziewczynkę w kołdrę, wzięła jej ulubioną książkę i wraz z mężczyzną uciekła tylnymi drzwiami wprost do lasu. Nagle zrobiło się jasno, matka, obejrzała się za siebie i zobaczyła swój cały dobytek w płomieniach. Po chwili dobiegło ich ujadanie psów. Ktoś ich gonił.

-Easte, uciekaj z córką jak najdalej!-Wykrzyknął mężczyzna.-Ja ich zatrzymam.
Kobieta stanęła i spojrzała na mężczyznę. Z chwili na chwilę, coraz bliżej były żółte światełka oraz głośne ujadanie psów.
-Uciekaj! Proszę cię ratuj się!
-Nie mogę, bez ciebie nie ide!
-Musisz, uciekaj!-Kobieta, zapłakana, rzuciła się w bieg przez ogromy las. Nie wiedziała czy mężczyzna zatrzymał pościg, ale była pewna że ktoś ją jeszcze śledził. Nagle, znienacka w bark, wbiła jej się strzała. Kobieta krzyknęła z bólu. Przed nią pojawiła się zamaskowana postać.
-Nigdzie nie idziesz-Powiedział i gromko się zaśmiał. Wyciągnął z pochwy miecz i już miał zadać kobiecie cios. Nagle wyszeptała coś i mężczyznę pochłonęła ziemia. Kobieta wiedziała dobrze że właśnie pozbawiła człowieka życia, co mogło sprawić że ponownie, po paru latach znów obudzą się w niej ciemne moce, ale córka, którą trzymała w rękach dawała jej spokój i ukojenie.
Kobieta usłyszała szum rzeki, pobiegła w tamtą stronę, a gdy dobiegła przebrnęła przez nią omal nie tracąc życia. Kiedy wyszła z rzeki, wiedziała że tam dalej psy jej już nie wyczują więc spokojnie powędrowała przed siebie Po paru godzinach bezsennej nocy, zaczęło świtać, a na horyzoncie ukazała jej się stara drewniana chatka. Ledwo na siłach, dobiegła do niej i zapukała w drewniane drzwi. Po paru minutach, kobiecie otworzył mężczyzna.
-Co się pani stało?-Zapytał zdezorientowany mężczyzna, patrząc na wycieńczoną kobietę.
-Proszę pomóż nam-Wyszeptała kobieta i podała mu jej dziecko. Mężczyzna, nie wiedząc co robić wziął dziecko i zawołał swoją kochankę. Jego żona, wzięła kobietę pod rękę i zaprowadziła ją szybko na pierwsze lepsze łóżko. Mężczyźnie kazała nakarmić dziecko. Napełniła wiadro wodą i przemyła gorące czoło pół żywej kobiety.

-Proszę, zaopiekujcie się małą. Jest wyjątkowa. Zróbcie to dla mnie, prosze.-Wyszeptała leżąca kobieta.
-Nie możemy mieć dzieci.-Odpowiedziała jej.-Obiecuje ci, że zaopiekujemy się nią i wyrośnie z niej piękna dziewczyna.
-To dobrze. Pamiętajcie, że nigdy nie jest za późno, aby ją szkolić. Wychowajcie ją dobrze.-Wypowiedziała ostatnie słowa ze łzami w oczach i powolnie opadła na łóżko.
-Nie żyje?-Zapytał mężczyzna który przed chwilą stanął w drzwiach.
-Niestety nie.-Odpowiedziała mu i obróciła się w jego stronę.-Została postrzelona. Strzała była zatruta.
-To pewnie znowu sprawka tych Nalijczyków.-Powiedział surowo.
-Co z dzieckiem?-Zapytała żona, aby zmienić temat. Nie lubiła, kiedy rozmawiali o przeciwniku.
-Śpi. To dziewczynka.-Odpowiedział.
-Ta kobieta, przed śmiercią poprosiła, abyśmy się zaopiekowali małą.-powiedziała z nadzieją że mąż się zgodzi.-Wiesz dobrze, że nie możemy mieć dzieci! To nasza szansa!
-Zobacz-Mężczyzna podszedł bliżej do kobiety i podniósł jej prawą rękę, ukazując piękny pokręcony aż do ramienia tatuaż-To mag!
-I co z tego? To dobry mag, jeżeli nic nie powiemy małej o magii, nawet nie będzie podejrzewać kim jest!-Powiedziała jego żona lekceważąco.-Wiesz dobrze, że nie możemy mieć dzieci. Ta dziewczynka jest naszą szansą! Za parę lat nawet nie będzie wiedzieć że kiedyś jej prawdziwa matka, była magiem.
-A co z ojcem dziecka? Co jeśli on też...
-Przecież wiesz dobrze, że to niemożliwe.-Przerwała mu, ponieważ nawet nie chciała dyskutować ze swoim mężem. Wiedziała dobrze, że dziecku najlepiej będzie u nich.
-Zdarzały się przypadki, sama dobrze wiesz-Odpowiedział jej spokojnie.
-Prawda, ale nie znaczy to, że musimy ją porzucić. Ma dopiero 3 lata! Proszę cię-Powiedziała błagalnym głosem.
Mężczyzna przetarł ręką swoją krótką, szarą jak jego włosy bródkę i spojrzał na zmarłą. Westchnął cicho i powiedział:
-Dobrze, ale nie chcę widzieć żadnej magii. Nigdy-Ostatnie słowo podkreślił ostro, aby jego żona wiedziała dobrze, że nie należy z nim zadzierać. Kobieta odetchnęła z ulgą i poszła do drugiego pokoju gdzie spała dziewczynka.
-Jesteś piękna-Powiedziała cicho i podłożyła małej poduszkę pod głowę-Nazwiemy cię Laera.
-To piękne imię-Powiedział jej mąż który stał w drzwiach. Jego żona podeszła do niego i przytuliła się do jego piersi.


---------------------------------------------------------------------------------------
Wszystko to i więcej na corkamocy.bloog.pl
Jest to wersja testowa. Zastanawiam się, czy przenieść z blooga na blogspot, dlatego wstawiam szczyptę mojego własnego opowiadania :) Kto jeszcze nie czytał, mile widziany komentarz :P
Pozdrawiam

Obserwatorzy