Las.W oddali słychać tylko mielenie trawy przez młodego i niedoświadczonego jelonka. Trzask.
Zwierze podnosi głowę, aby wsłuchać się w cisze i dowiedzieć się najgorszego-niebezpieczeństwa. Cisze i spokój zakłócają jakieś zwierzęta, które wydawają charakterystyczne dźwięki przy poszukiwaniu wybranki. Jelonek ponawia swój posiłek i nie przejmuje się już żadnymi trzaskami czy skrzeczeniami.
Niedoświadczony, źle postępuje ignorując swój doskonały słuch i instynkt. Otóż jelonek nie jest sam, jest tylko zwierzyną na którą trzeba polować, aby żyć. Świst. Strzała wbija się prosto w udo młodego, głuchy ryk z bólu i zwierze puszcza się w las, aby uciec jak najdalej od niebezpieczeństwa, które na niego czyha na polanie. Niestety, młody, z raną jest za słaby. Biegnie z ostatkiem sił ponieważ wie, że coś go goni. Próbuje jeszcze uciekać, ale oto kolejna strzała wbija mu się tym razem w bok, w płuca.
Jelonek pada, nie chce walczyć dalej, wie, że zasłużył na śmierć ignorując słuch i instynkt. Powoli podchodzi do niego czyjaś postać, zabiera swoje strzały i wkłada do kołczanu. Klęka przed zwierzęciem i powolnie przejeżdża ręką po jeszcze ciepłym futrze.
-Byłeś młody i zwinny, lecz niedoświadczony-Odzywa się postać typowo kobiecym głosem.- Zasłużyłeś na lepszą śmierć, wybacz mi.
Kobieta bierze jelonka, związuje jego kopyta, i triumfalnie oddala się od miejsca zdarzenia. Nikt nie przejmuje się czynem wykonanym wobec jednego jelonka, każdego z nas, mogłaby czekać taka śmierć.
Dziewczyna wyszła z lasu i udała się poboczem żwirowej drogi do swojego domu. Ledwo przeszła kawałek, kiedy z dużą prędkością, obok niej przejechała karoca, pędząca w stronę zamku Keethar.
-Dokąd się tak śpieszy?-Pomyślała, ale za bardzo nie przejmowała się tym. Mogła iść lasem, ale jakieś potężne zwierze mogło wyczuć nie żyjącego jelenia i zaatakować ją. Dziewczyna szła do domu i wsłuchiwała się w szum drzew, ćwierk ptaków. Takie chwile dawały jej wewnętrzny spokój, nie przejmowała się niczym. Wsłuchiwała się w piękne dźwięki natury i dziękowała jej za to, że pozwoliła upolować tak dorodnego jelenia.
Po półgodzinnym marszu, udało jej się dotrzeć, bez żadnych problemów do domu. Przed drewnianą chatą dostrzegła jej ojca, który rąbał drewno do kominka.
-Witaj ojcze-Powiedziała, kiedy już zbliżyła się do niego.
-Oh, witaj Laero-Odpowiedział jej serdecznie ojciec, który przerwał swoją robotę.-Widze, że dziś, upolowałaś dobre mięso. Dzięki tobie moglibyśmy otworzyć karczmę-Dodał i zaśmiał się. Dziewczyna się uśmiechnęła i pokazała w całej okazałości dorodnego jelenia.
-Daj, wezmę go i zaniosę do piwnicy, jutro matka go oprawi.-Powiedział zadowolony z dobytku. Laera podała mu jelenia i poszła za nim do piwnicy, gdzie nie tylko składowali stare rzeczy, ale też wędzili i oprawiali upolowane mięso. Jej ojciec, wcale nie mówił źle o karczmie. Właśnie skończyła się zima, a oni, polowe swojego spichlerzu mieli zapełniony jedzeniem, od owoców po warzywa i mięso.
Zwierze podnosi głowę, aby wsłuchać się w cisze i dowiedzieć się najgorszego-niebezpieczeństwa. Cisze i spokój zakłócają jakieś zwierzęta, które wydawają charakterystyczne dźwięki przy poszukiwaniu wybranki. Jelonek ponawia swój posiłek i nie przejmuje się już żadnymi trzaskami czy skrzeczeniami.
Niedoświadczony, źle postępuje ignorując swój doskonały słuch i instynkt. Otóż jelonek nie jest sam, jest tylko zwierzyną na którą trzeba polować, aby żyć. Świst. Strzała wbija się prosto w udo młodego, głuchy ryk z bólu i zwierze puszcza się w las, aby uciec jak najdalej od niebezpieczeństwa, które na niego czyha na polanie. Niestety, młody, z raną jest za słaby. Biegnie z ostatkiem sił ponieważ wie, że coś go goni. Próbuje jeszcze uciekać, ale oto kolejna strzała wbija mu się tym razem w bok, w płuca.
Jelonek pada, nie chce walczyć dalej, wie, że zasłużył na śmierć ignorując słuch i instynkt. Powoli podchodzi do niego czyjaś postać, zabiera swoje strzały i wkłada do kołczanu. Klęka przed zwierzęciem i powolnie przejeżdża ręką po jeszcze ciepłym futrze.
-Byłeś młody i zwinny, lecz niedoświadczony-Odzywa się postać typowo kobiecym głosem.- Zasłużyłeś na lepszą śmierć, wybacz mi.
Kobieta bierze jelonka, związuje jego kopyta, i triumfalnie oddala się od miejsca zdarzenia. Nikt nie przejmuje się czynem wykonanym wobec jednego jelonka, każdego z nas, mogłaby czekać taka śmierć.
Dziewczyna wyszła z lasu i udała się poboczem żwirowej drogi do swojego domu. Ledwo przeszła kawałek, kiedy z dużą prędkością, obok niej przejechała karoca, pędząca w stronę zamku Keethar.
-Dokąd się tak śpieszy?-Pomyślała, ale za bardzo nie przejmowała się tym. Mogła iść lasem, ale jakieś potężne zwierze mogło wyczuć nie żyjącego jelenia i zaatakować ją. Dziewczyna szła do domu i wsłuchiwała się w szum drzew, ćwierk ptaków. Takie chwile dawały jej wewnętrzny spokój, nie przejmowała się niczym. Wsłuchiwała się w piękne dźwięki natury i dziękowała jej za to, że pozwoliła upolować tak dorodnego jelenia.
Po półgodzinnym marszu, udało jej się dotrzeć, bez żadnych problemów do domu. Przed drewnianą chatą dostrzegła jej ojca, który rąbał drewno do kominka.
-Witaj ojcze-Powiedziała, kiedy już zbliżyła się do niego.
-Oh, witaj Laero-Odpowiedział jej serdecznie ojciec, który przerwał swoją robotę.-Widze, że dziś, upolowałaś dobre mięso. Dzięki tobie moglibyśmy otworzyć karczmę-Dodał i zaśmiał się. Dziewczyna się uśmiechnęła i pokazała w całej okazałości dorodnego jelenia.
-Daj, wezmę go i zaniosę do piwnicy, jutro matka go oprawi.-Powiedział zadowolony z dobytku. Laera podała mu jelenia i poszła za nim do piwnicy, gdzie nie tylko składowali stare rzeczy, ale też wędzili i oprawiali upolowane mięso. Jej ojciec, wcale nie mówił źle o karczmie. Właśnie skończyła się zima, a oni, polowe swojego spichlerzu mieli zapełniony jedzeniem, od owoców po warzywa i mięso.
-Dobrze-Powiedział
ojciec, kiedy zawiesił jelenia za sznur, którym były powiązane jego
kopyta.-idź teraz do matki, właśnie gotuje obiad. Na pewno przydadzą jej
się dodatkowe ręce do roboty.Dziewczyna pokiwała głową i wyszła z
piwnicy. Kiedy doszła już do drzwi i otwarła je. Poczuła mocny zapach
gotowanego mięsa. Uśmiechnęła się. Uwielbiała, jak matka przyrządzała
mięso, wtedy po domu unosiła się zawsze przyjemna woń przypraw i warzyw.
-Mamo, wróciłam!-Krzyknęła dziewczyna w stronę kuchni.
-Dobrze,
ciesze się-Odpowiedział jej głos matki, która właśnie kroiła
marchewkę.-Idz umyć ręce i choć mi tu pomóc w przyrządzaniu obiadu.
Dziewczyna
poszła do łazienki, gdzie stała drewniana miska z wodą. Zanurzyła tam
ręce i przez chwilkę rozkoszowała się cudownie chłodzącą i kojącą
zapracowane dłonie wodą. Miała trochę pracy, więc nie mogła tam stać w
nieskończoność. Wyjęła ręce i wytarła w jakąś szmatę, która leżała obok.
Zwinnym krokiem przebyła przedpokój i wpadła do kuchni.
-No,
dobrze że jesteś. Musisz wymieszać kapustę bo się przypali.-Powiedziała
matka dziewczyny, która była zajęta krojeniem różnych warzyw. Laera
podeszła do garnka z kapustą, który grzał się na metalowym piecu.
Spojrzała do środka. Dziewczyna zawsze sprawdzała czy matka na pewno
daje jej odpowiednie zadanie. Czasem lubiła sobie robić żarty i jej to
wychodziło.
Z półki wyjęła drewnianą łyżkę, i zaczęła mieszać kapustę. Po paru minutach gotowania, obiad był już prawie gotowy.
-Rozłóż
miski i zawołaj ojca, zaraz będziemy siadać do stołu.-Powiedziała
matka, nakładając mięso na wielką drewnianą misę. Dziewczyna podeszła do
jednej z półek i wyjęła cztery drewniane talerze. Przeszła do pokoju,
gdzie nałożyła je na drewniany stół, przykryty własnoręcznie
wychawtowanym obrusem. Jej matka bardzo lubiła robótki ręczne.
Kiedy
tylko Laera i jej ojciec gdzieś wychodzili, matka brała się za szycie,
haftowanie, wyszywanie przeróżnych rzeczy.Kiedy skończyła nakładać,
poszła przed dom, gdzie jej ojciec rąbał drewno na opał, lecz gdy
podeszła bliżej, zobaczyła że tam go nie ma. Zastanowiła się chwilkę
gdzie może być jej ojciec i pomyślała że poszedł wydoić krowę, do prawie
wogule nie widocznej zagrody, która znajdowała się na polach za domem.
Dojście
tam, zajeło jej dosłownie chwilkę. Kiedy już szła, dostrzegła mężczyznę
siedzącego przy krowie z wiadrem. Kiedy doszła, powiedziała:
-Wiedziałam że tu będziesz.-Mężczyzna uśmiechnął się-Więc, mama woła że już obiad.
-O,
to dobrze, bo już zgłodniałem. Wezmę tylko mleko i już do was
idę.-Odpowiedział jej, oblizując usta na myśl o pysznym obiedzie. Jego
żona miała wiele talentów-Dobrze gotowała czy szyła. Mógł zawsze być z
niej dumny i nigdy się nie zawiódł.
Dziewczyna poszła spowrotem do domu, gdzie wyczekiwała matka na spóźnionych. Kiedy Laera doszła, matka się spytała:
-Zrobiłaś co ci kazałam?
-Tak.-Odpowiedziała pewnie.
-Ojca zawołałaś?
-Tak, pewnie już idzie z wiadrem mleka.
-Bardzo dobrze moja droga.-Powiedziała mama dumna z tego iż ma taką dobrą córkę.
Kiedy już wszyscy doszli, usiedli razem przy stole i zaczęli jeść.
-Wyśmienite to mięso-Powiedział mąż delektując się przeżuwanym kawałkiem.-I ta kapusta... wprost rozpływa się w ustach.
-Oj, nie pochlebiaj mi tak kochanie.-Odpowiedziała mu żona, która uśmiechała się w prost jego zmęczoną i siwą twarz.
-A co byście powiedzieli, gdyby tak otworzyć małą karczmę?-Zapytała Laera.
-No według mnie to jest dobry pomysł.-Dołączył ojciec do słów dziewczyny.-Laera świetnie poluje, ja będę mógł zająć się gospodarstwem, a Taewa(bo tak się nazywała matka dziewczyny), będzie przyrządzać jedzenie i gotować.
-No nie wiem-Powiedziała mu żona trochę nie zadowolona z tego pomysłu.-Myślę że mamy za mały pokój do goszczenia i wydawania posiłków.
-Oj, kochanie. O to się nie martw. Już dawno planowaliśmy rozbudowę. Pamiętasz?-Powiedział jej zachęcająco mąż.
-No, mamo, zgódź się, prooszee-Dodała Laera błagalnie. Taewa zastanowiła się chwilkę, spojrzała na rodzinę i powiedziała:
-No niech wam będzie już. Możemy założyć karczmę.
-Tak!-Wykrzyknęli równocześnie Laera i jej ojciec.-Dobra, dobra. Dojedzcie ten obiad, a potem zajmiemy się planami tej karczmy.
Obiad zjedli szybko, nie tylko dlatego, że tak im smakował, ale też nie mogli się doczekać rozpoczęcia planowania nowej karczmy. Kiedy już wysprzątali i pozmywali po jedzeniu, zabrali się do planowania.
-Tak więc Taewa, ty weźmiesz wystrój jadalni, oraz gotowanie. Dobrze-Spojrzał i zapytał się żony, kiedy wszyscy usiedli przy drewnianym stole, i zaczęli omawiać przyszłość. Kobieta pokiwała znacząco głową.-Laero, ty zajmiesz się polowaniem. Co dziennie musisz przynosić minimum lisa, abyśmy zdążyli wszystko przygotować.-Laera także pokiwała głową, choć spodziewała się lepszego zadania, np. Reklamacji. Miała nadzieję, że w końcu uda jej się wyjść z domu gdzieś dalej, niż tylko do lasu.
-A ty, co będziesz robić?-Zapytała Taewa swojego męża, który właśne rozmyślał o przydzieleniu polowania Laerze. Po chwili ocknął się i powiedział:
-Ja? Ja zajmę się gospodarstwem, oraz pojadę do zamku, aby poinformować innych ludzi o nas. Ja już nie jestem tak zwinny i szybki jak córka, ale bronić swojego stada zawsze będę.
-Zrobiłaś co ci kazałam?
-Tak.-Odpowiedziała pewnie.
-Ojca zawołałaś?
-Tak, pewnie już idzie z wiadrem mleka.
-Bardzo dobrze moja droga.-Powiedziała mama dumna z tego iż ma taką dobrą córkę.
Kiedy już wszyscy doszli, usiedli razem przy stole i zaczęli jeść.
-Wyśmienite to mięso-Powiedział mąż delektując się przeżuwanym kawałkiem.-I ta kapusta... wprost rozpływa się w ustach.
-Oj, nie pochlebiaj mi tak kochanie.-Odpowiedziała mu żona, która uśmiechała się w prost jego zmęczoną i siwą twarz.
-A co byście powiedzieli, gdyby tak otworzyć małą karczmę?-Zapytała Laera.
-No według mnie to jest dobry pomysł.-Dołączył ojciec do słów dziewczyny.-Laera świetnie poluje, ja będę mógł zająć się gospodarstwem, a Taewa(bo tak się nazywała matka dziewczyny), będzie przyrządzać jedzenie i gotować.
-No nie wiem-Powiedziała mu żona trochę nie zadowolona z tego pomysłu.-Myślę że mamy za mały pokój do goszczenia i wydawania posiłków.
-Oj, kochanie. O to się nie martw. Już dawno planowaliśmy rozbudowę. Pamiętasz?-Powiedział jej zachęcająco mąż.
-No, mamo, zgódź się, prooszee-Dodała Laera błagalnie. Taewa zastanowiła się chwilkę, spojrzała na rodzinę i powiedziała:
-No niech wam będzie już. Możemy założyć karczmę.
-Tak!-Wykrzyknęli równocześnie Laera i jej ojciec.-Dobra, dobra. Dojedzcie ten obiad, a potem zajmiemy się planami tej karczmy.
Obiad zjedli szybko, nie tylko dlatego, że tak im smakował, ale też nie mogli się doczekać rozpoczęcia planowania nowej karczmy. Kiedy już wysprzątali i pozmywali po jedzeniu, zabrali się do planowania.
-Tak więc Taewa, ty weźmiesz wystrój jadalni, oraz gotowanie. Dobrze-Spojrzał i zapytał się żony, kiedy wszyscy usiedli przy drewnianym stole, i zaczęli omawiać przyszłość. Kobieta pokiwała znacząco głową.-Laero, ty zajmiesz się polowaniem. Co dziennie musisz przynosić minimum lisa, abyśmy zdążyli wszystko przygotować.-Laera także pokiwała głową, choć spodziewała się lepszego zadania, np. Reklamacji. Miała nadzieję, że w końcu uda jej się wyjść z domu gdzieś dalej, niż tylko do lasu.
-A ty, co będziesz robić?-Zapytała Taewa swojego męża, który właśne rozmyślał o przydzieleniu polowania Laerze. Po chwili ocknął się i powiedział:
-Ja? Ja zajmę się gospodarstwem, oraz pojadę do zamku, aby poinformować innych ludzi o nas. Ja już nie jestem tak zwinny i szybki jak córka, ale bronić swojego stada zawsze będę.
Laera z błyskiem w jej pięknych zielonych oczach, spojrzała na ojca, kiedy mówił o zamku.
-Tato, a może mogłabym zabrać się z tobą do tego miasta?-Ojciec spojrzał badawczym wzrokiem w strone swojej żony, która odpowiedziała mu tym samym. Rodzice wiedzieli, że gdy przyjdzie do miasta, może dowiedzieć się, kim naprawde jest i już nigdy nie pokocha ich tak, jak to robi teraz.
-Pod żadnym pozorem!-Odpowiedzieli równocześnie jej rodzice.
-Ale dlaczego? Mamo,-Zwróciła się w strone matki.-Nie pamiętasz jak mi mówiłaś, że jak będe mieć 15 lat, to pozwolisz mi jechać do miasta? To już za tydzień.
-Zapomnij! Musisz polować, dbać o naszą karczme!-Powiedziała surowo matka dziewczyny, gdy tylko usłyszała o jej 15 urodzinach. Dziewczyna obchodziła je w ten dzień, w który Easte przyniosła małą Laere do nich, miała wtedy zaledwie 3 lata.
-No ale mamo...
-Żadnych ale i bez dyskusji. Nie, to nie!-Powiedział jej surowo ojciec, wstał od stołu i wyszedł na świerze powietrze.
-Może za szybko podjeliśmy decyzje o tej karczmie-Powiedziała matka i westchneła znacząco, podpierając swoją głowę prawą ręką.
-Nie prawda, to bardzo dobry pomysł-Pocieszyła ją Laera.-Mieszkamy przy drodze do zamku, codziennie przechodzą tędy strudzeni mieszkańcy. Mamy duży dom, pole, zwierzęta. To aż się prosi, aby coś z tym zrobić.
-Kochanie, ja się o ciebie martwię.-Powiedziała matka do dziewczyny, cicho i spokojnie, tak, aby zrozumiała każde jej słowo.-Jesteś wyjątkowa, a my bardzo cię kochamy. Wyróżniasz się od innych dziewczyn swoim zachowaniem, ale tak ma być, bo taka, zostałaś nam dana.-Dodała z wielkim przejęciem, tak, że jej łza z oczu poleciała.
-Tak mamo, rozumiem cię-Powiedziała pół szeptem.-Ale zrozum, ja chcę czegoś więcej niż tylko polowania i gospodarstwo. Chcę poznawać nowych ludzi, uczyć się!-Podniosła troszkę ton głosu, aby dodać swojemu przemówieniu jeszcze więcej emocji.-Dobrze wiemy-nie jesteśmy biedni, ale też nie za bogaci. Otwórzmy własną działalność, zaróbny na naszą przyszłość!-Podkreśliła ostatnie zdanie, wygłaszając cudowne przemówienie.
Jej ojciec, który właśnie wrócił, nie mógł uwierzyć słowom, wypowiedzianym przez dziewczyne. Jej słowa, tak doszły mu do serca, że prawie nie uroniłby łzy, lecz w ostatniej chwili się pochamował.
-Choć tu do mnie, moje dziecko-Powiedziała matka. Dziewczyna podeszła do niej i usiadła na krześle obok.-Masz już prawie 15 lat, nie masz jeszcze męża, choć powinnaś już mieć. Mówisz że bardzo zależy ci na karczmie, nam też, ale kiedy będziemy się kłócić, wszystko pójdzie nie tak jak trzeba. Razem z twoim ojcem, bardzo cię kochamy, dlatego, nie pojedziemy do miasta w poszukiwaniu twojego męża, otworzymy karczmę i ten, którego uznamy za odpowiedniego, damy ci za ręke.- Matka zmieniła szybko temat i powiedziała spokojnie, mówiąc wyraźnie każde słowo, aby ich córka dobrze to zrozumiała.
-A co jeśli nikt nie będzie mnie chciał?-Zapytała cicho.
-Jesteś piękna, naprawde, nie ma takiego mężczyzny, który by cię nie pokochał.-Odpowiedziała jej spokojnie i chwyciła dłoń córki. Dziewczyna uśmiechneła się do niej.
-Kocham cię mamo-Powiedziała, patrząc matce prosto w oczy.
-My ciebie też-Odpowiedziała jej, wstała, podeszła do niej i przytuliła ją.
widzę ,że zaczełaś przenosić. szkoda mi tego zdjęcia w tle u cb na bloog.pl więc proszę aby pojawiło się takrze tu, uważam ja za znak rozpoznawalny. radzę dodać także kicznik odwiedzin może urozmaicić troszke wygląd. dobrze to wygląda z żułtą czcionką. wybrałaś ładny motyw i fajnie by by ło gdyby był widoczny pod tekstem, czyloi w ustawieniach posta.
OdpowiedzUsuńHej :) i jak oceniasz blogspot? :)
OdpowiedzUsuńHej :) Zapraszam na nowy 3 rozdział opowiadania Demolition Lovers pt: "Wierzysz w Boga?" :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do czytania i komentowania :*
Ps.
Nie wiem gdzie powinnam informować więc napiszę jeszcze na poprzedni blogu :)
dziękuję za przeczytanie i skomentowanie rozdziału :)
OdpowiedzUsuńWiara w Boga to jest indywidualna sprawa każdego człowieka :) Nie wiem czy akurat ja powinnam się na ten temat wypowiadać :)
W takim razie najwygodniej bd mi tutaj cię informować :)
Świetny blog :) Znalazłam 3 błędy: w słowie "choć" To się tak naprawdę pisze "choDŹ", w wyrazie "wogule", gdzie powinno być "wogÓle" i "pochamować" jest przez samo "H"
OdpowiedzUsuńAle naprawdę historia jest ciekawa, a błędy wiele nie znaczące :D
OdpowiedzUsuń