sobota, 2 marca 2013

Rozdział II

Minął tydzień. W tym czasie, karczma, była już prawie gotowa. Tytuł karczmy "Złoty jeleń", swobodnie powiewał na wiosennym wietrze, od czasu do czasu skrzypiał wręcz niesłyszalnie.
Ten dzień, był szczególnym dniem. Laera, obchodziła swoje 15 urodziny. Od tego dnia, jak jej matka obiecała, nareszcie może wyruszyć do zamku, ale tylko po to, aby mogła kupować potrzebne towary i pozostawać poza domem maksymalnie 2 dni.
Rodzice, choć szczególnie, nie przejmowali się tym, że dziewczynie się coś stanie ponieważ wiedzieli, iż ich córka jest świetnym wojownikiem, bali się jedynie, że może poznać prawdę o sobie.
-Wszystkiego najlepszego kochanie!-Powiedział matka, kiedy Laera jadła śniadanie.Dziewczyna wstała od stołu i przytuliła matkę i powiedziała:
-Kocham cię.-Jej matka się uśmiechnęła. Dziewczyna chciała coś dodać, ale matka szybkim ruchem ją uciszyła.
-Zobacz, pewien wędrowiec, który był tutaj jakiś miesiąc temu, przyniósł taki naszyjnik.
-Powiedziała do niej i wyciągnęła z kieszeni drobny, zawieszony na srebrny łańcuszku czerwony kamień.-Mówił, że znalazł go jakąś wioskę stąd, w jakimś spalonym domu. Weź go.-Dodała i zawiesił dziewczynie na szyi.
-Jest piękny.-Odpowiedziała jej i chwyciła go. Laera od razu się do niego przywiązała. Bardzo jej się podobał i czuła, jakby miała go już od dawna.
-Dziękuje ci, jest naprawdę wyjątkowy. Kocham cię-Powtórzyła i ponownie przytuliła się do matki.
-Ja też cię kocham.-Odpowiedziała jej po cichu, tak aby tylko Laera słyszała to.
Kiedy dziewczyna skończyła już jeść, ubrała skórzane spodnie, koszule, a na to wszystko narzuciła płaszcz. Wzięła także swój kołczan ze strzałami, oraz łuk. Wyszła z domu i już miała udać się w stronę lasu, kiedy zatrzymał ją ojciec.
 -Laero, dokąd idziesz?-Zapytał ojciec, który nagle wyłonił się przed nią.
-Na polowanie.-Odpowiedziała mu trochę niespokojnie.
-Bo wiesz kochanie, dziś są twoje urodziny, a ja, za chwilę jadę do zamku zareklamować naszą karczmę i pomyślałem że zrobię ci taki prezent zabierając cię ze mną, ale skoro idziesz polować...-Powiedziała spokojnie, trochę z nutą podpuszczenia, jakby specjalnie jej proponował wyjazd z nim do zamku. Dziewczyna z niedowierzaniem puściła swój łuk, który bezwładnie opadł na ziemię. 
-Żartujesz?!-Powiedziała do niego uśmiechnięta.-No pewnie że jadę z tobą. Polowanie może zaczekać!-Dodała uradowana i rzuciła się w objęcia swojego ojca, który się zaśmiał.
-Kocham cię tato.
-Dobrze Laero, bądź za 15min. gotowa. Zabierz ze sobą sztylet, tak na wszelki wypadek.-Dał jej parę wskazówek i wrócił do stajni, gdzie stały ich 3 konie. Dziewczyna szybko wbiegła do domu i z krzykiem "jadę do zamku, jadę do zamku" wskoczyła w ramiona zaskoczonej matki.
-Też się ciesze.-Odpowiedziała jej.-Ale zejdź zemnie, jesteś już dużą dziewczyną, na pewno spodoba ci się w zamku. Omówiliśmy to wszystko z ojcem. Jesteś już duża, wiec razem z tatą postanowiliśmy się zgodzić co do twojego wyjazdu do zamku. Mam nadzieję, że posłuchasz ojca.-Laera zeszła z jej ramion i pobiegła do swojego pokoju.
Jako dziewczyna spoza zamku, nie musiała ubierać żadnych sukien czy naszyjników. Wystarczy  jakieś ładne spodnie,to, co miała na polowanie, oraz ten piękny naszyjnik, który dostała na urodziny od matki. Była taka szczęśliwa.
Jej rodzice nareszcie zrozumieli, że sobie poradzi. Puszczali ją do lasu, gdzie niekiedy, było nawet groźniej niż w zamku, ale jednak dziewczyna zachowała zimną krew i nigdy się nie poddała. Wreszcie zobaczy jakiś nowych ludzi, a nie tylko przejezdnych.
-Laero! Chodź już!-Zawołał donośny głos ojca, dobiegający gdzieś z podwórza, przerywając rozmyślanie nad życiem.Dziewczyna szybko chwyciła sztylet i schowała za pasem, tak aby nikt go nie znalazł. Ubrała skórzana torbę na wszelki wypadek, jakby miała coś kupić i wybiegła z domu wprost do stajni, gdzie czekał zniecierpliwiony ojciec.
-No, w końcu jesteś. Weź swojego konia. Ja pojadę na Kasztanie.-Powiedział ojciec wyprowadzając dwa konie.
Jeden był pięknie brązowy, jak kasztany, spadające jesienią z drzew. Dlatego też nazwali go Kasztan, był koniem matki dziewczyny. Bardzo przywiązany do kobiety. Cicho parskał na drugiego konia. Tamten był czarny z jedną, białą plamą na pysku. Był koniem Laery. Dostała go na 13 urodziny kiedy jeszcze był małym źrebięciem.
Dorastał na oczach dziewczyny. Kochała na nim jeździć, a koń to odwzajemniał. Stwarzali niepowtarzalną parę człowieka i konia.Laera położyła siodło i zwinnie wskoczyła na konia, który parsknął uradowany z obecności na jego grzbiecie dziewczyny.
-Witaj węgielku.-Wyszeptała mu do ucha. Nazwała tak konia, ponieważ był prawie cały czarny jak węgiel, oprócz jednej wyjątkowej plamy, na pysku konia.-Wiesz dokąd jedziemy? Do zamku.-Dodała uradowana. Koń, jakby rozumiejąc słowa dziewczyny, pokręcił szczęśliwie głową.Jej ojciec także wskoczył na swoją klacz i pogłaskał ją po brązowej grzywie. Koń trochę niechętny obecnością ojca Laery parsknął.
-Dobrze. Czy jesteś już gotowa?-Zapytał, kiedy już się porządnie usadowił w siodle. Dziewczyna z ekscytacją odkiwnęła mu głową.-To ruszamy.
-Uważajcie na siebie!-Wykrzyknęła do nich matka, kiedy powoli oddalali się kłusem od domu. Dziewczyna obróciła się w siodle i pomachała mamie, dając znak, że usłyszała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy