sobota, 2 marca 2013

Rozdział V

Po ciepłej wiosennej nocy, którą pięknie oświetlał rogalikowy księżyc i gwiazdy, które migotały na niebie, przyszedł czas, na stworzenie sobie pięknej przyszłości. Było południe, wszyscy mieszkańcy drewnianego domu stojącego przy drodze do zamku, robili ostatnie poprawki. Nie było to jakieś święto czy urodziny.
Dziś był dzień otwarcia nowej karczmy. Zjechali się pierwsi podróżni, którzy strudzeni długą podróżą zawitali do nowej karczmy, aby odpocząć i zjeść coś dobrego.
-Laero, idź do tych trzech mężczyzn i zapytaj czego by sobie życzyli.-Szepnęła Taewa do swojej córki, patrząc na podróżnych, którzy rozmawiali i gromko się śmiali. Dziewczyna pokiwała jej głową. Wzięła głęboki oddech, poprawiła swoje ubranie i podeszła do gości.
-Witam,-Powiedziała spokojnie w stronę przejezdnych-czego sobie życzycie?
-A co piękna pani ma do zaoferowania?-Odpowiedział jej brodaty mężczyzna ubrany w skórzana kurtkę, spodnie i buty. Jego dwaj koledzy, od razu zaczęli się śmiać. Choć Laera nie wiedziała z czego zrobiła się lekko czerwona, lecz po chwili się opanowała.
-Mamy, mięso z dzika, jelenia, lisa, zupę z kury, kawałki mięsa z chlebem.-Odpowiedziała im poważnie, kiedy śmiechy ucichły. Mężczyźni popatrzeli po sobie nic nie mówiąc.
Laera stała przez chwilkę przyglądając się każdemu z nich. Wszyscy mieli u pasa zawieszony żelazny miecz o złotej klindze. Zapewne, należeli do jakiegoś zakonu, ponieważ mieli tą samą fryzurę i ubiór.
-To my weźmiemy mięso z dzika dla nas wszystkich.-Odpowiedział jej jeden z nich, który przeważnie ciągle się odzywał, a reszta go słuchała. Laera odkiwnęła mu głową i poprosiła o 10 srebrników. Ich "dowódca" posłusznie dał jej swój mieszek, gdzie była wyliczona suma zapłaty. Odeszła od nich. Po chwili znów dało się słyszeć gromkie śmiechy i rozmowy na temat Nalijczyków.
-Chcą mięso z dzika.-Powiedziała swojej matce, kiedy doszła do niej. Taewa zeszła do piwnicy gdzie krzątał się jej mąż.
-Kochanie, podaj mi jednego dzika-Powiedziała do niego. Arther odkiwnął jej głową i podszedł do jednego ze stolików, gdzie leżała nie żyjąca zwierzyna. Chwycił za sznur przyczepiony do jednej z nich i poszedł za żoną do kuchni. Położył na jednym ze stolików i odszedł w pośpiechu nie odzywając się, ponieważ miał wiele roboty w piwnicy.
Taewa zręcznie zdarła futro z dzika i zaczęła gotować potrawę na ogniu. Po paręnastu minutach, po całej karczmie zaczął unosić się przyjemny zapach mięsa tak że goście zaczęli się niecierpliwić-To znak że potrawa była już gotowa. Kiedy matka skończyła już przyrządzać, Laera posłusznie zaniosła dzika na stół gości. Widać, bardzo im smakowało ponieważ rzucili się do jedzenia.
Nie minęła chwila, kiedy znów otwarły się drzwi nowej karczmy. Tym razem wszedł jeden młody mężczyzna o przejrzyście szarych oczach. Ubrany był w czarną szatę którą przecinały białe zawiłe kreski. Ściągnął kaptur, odsłaniając piękne kruczoczarne włosy. Widać było że ma około dwudziestu lat. Trzej mężczyźni podnieśli się spod posiłku, przetarli usta ręką i groźnie popatrzeli na nowego przybysza.
-Fasmer...-Warknął jeden z nich na chłopaka.-Czego tu szukasz?
-Pewnie zaczepki-Odpowiedział mu drugi i wszyscy zaczęli się śmiać. Gość, nie zwracał na nich większej uwagi, tylko usiadł przy stoliku z dala od nich. Widocznie, trzej mężczyzn, szukało zaczepki lub byli po paru piwach, gdyż podeszli do stołu Fasmera i zaczęli go zaczepiać.
-Co Fasmer, pewnie znowu uciekniesz, jak poprzednim razem-Powiedział jeden do niego a reszta zaśmiała się. Chłopak spojrzał na nich spokojnym wzrokiem.
-Nie szukam zaczepki.-Odpowiedział bez emocji. Mężczyźni ponownie się zaśmiali.
-Nie szukasz? Bo my chętnie-Powiedział do niego wyzywająco szef dwóch pozostałych. Wszyscy troje wstali od stołu chłopaka i podeszli do swojego.
-Zaraz tu wrócimy.-Dodał, widząc iż zbliża się jakaś dziewczyna. Fasmer mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. W tym momencie Laera pojawiła się obok niego.
-Co podać?-Zapytała spokojnie.
-Gdybyście mogli poproszę zupę z mięsem.-Odpowiedział jej ciepły męski głos. Dziewczyna kiwnęła głową i po chwili już jej tam nie było. 
-Ten chłopak chce zupę z mięsem.-Powiedziała swojej matce.
-Dobrze, już gotuje.-Odpowiedziała jej i zaczęła przyrządzać. Po paru minutach jedzenie było już gotowe. Laera posłusznie zaniosła je do gościa. 
-To będzie razem trzy srebrniki.-Powiedziała mu i położyła zupę z mięsem przed nim. Chłopak wyjął z kieszeni trzy srebrne monety i podał je dziewczynie.
-Dziękuje i życzę smacznego.-Powiedziała mu i odeszła od stołu. Fasmer zaczął spokojnie jeść. Trzech mężczyzn, skończyło posiłek i wstali od stołu. Nie wyszli z karczmy. Kierowali się prosto na chłopaka.
Jeden z nich, ten najlepszy, podszedł obok niego i nic nie mówiąc, przewrócił jego talerz z zupą. Fasmer przełknął powoli zupę i spojrzał na mężczyznę.
-Czego chcecie?-Zapytał spokojnie.
-Czego? Abyś się upokorzył-Odpowiedział mu.
-Nie za dobrze wam to wychodzi-Powiedział sarkastycznie. Mężczyzna zaśmiał się szyderczo. Niczego się nie spodziewając, wyciągnął z pochwy miecz i chciał zadać cios prosto w Fasmera.
Chłopak wyszeptał parę niezrozumiałych słów pod nosem i machnął ręką w stronę atakującego. Siła słów Fasmera była ogromna. Mężczyzna wręcz dobił do ściany, taranując przy tym nowe ławki.
Wróg jęknął coś pod nosem. Nie próbował się podnieść. Wiedział że po raz kolejny przegrał.
-Pozwolicie mi zjeść to mięso, czy chcecie znaleźć się tam, gdzie on?-Zwrócił się z pytaniem do pozostałych dwóch. Mężczyźni przecząco pokiwali głowami, ze strachu nic nie mówiąc. 
-To łaskawie odejdźcie stąd.-Dodał. Dwójka, pospiesznym krokiem podeszło do przywódcy, podniosło go i szybko wyniosło z miejsca bitwy.
Fasmer powolnie zjadł swój posiłek i wstał od stołu. Podszedł do Taewy i podał jej skórzany mieszek, w którym było trzydzieści srebrnych monet.
-Przepraszam za bałagan-Powiedział spokojnym głosem i nałożył swój kaptur na głowę. Przez chwilę przyjrzał się Laerze i jej naszyjnikowi, po czym w pośpiechu wyszedł z karczmy nic więcej nie mówiąc.
Kiedy drzwi się zamknęły, kobieta odetchnęła głęboko.
-Trzeba ojcu powiedzieć, aby naprawił zniszczone ławki-Oznajmiła nie za szczęśliwym głosem, patrząc na zniszczony pokój.
Laera popatrzyła na zmartwioną matkę. Otwarcie nowej karczmy i już coś się wydarzyło złego.
Dziewczyna zeszła na dół, gdzie jej ojciec rąbał drewno. Gdy tylko zauważył córkę, przestał.
-O, Laero dobrze że jesteś-Powiedział spokojnie i usiadł na małym pieńku.-Słyszałem jakiś huk u góry, czy wszystko dobrze?-Zapytał.-
No, to długa historia-Odpowiedziała mu pewnie.-A tak poza tym, trzeba ławki naprawić.-Dodała szybko. Ojciec spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
-Czy ja o czymś nie wiem?-Zapytał przerażony.
-Matka ci wszystko opowie-Powiedziała i szybkim krokiem wyszła z piwnicy, aby uniknąć ciągłych pytań ojca.
Był już wieczór. Ojciec dowiedział się wszystkiego co miał się dowiedzieć i wziął się za naprawę. Karczmę, odwiedziło jeszcze parę osób, które zjadło niektóre z pysznych potraw.
Dzień, choć troszkę "poniszczony" udał się, ponieważ od razu przyniósł zyski. Kiedy wszyscy już zasnęli, Laera przez chwilę myślała o tym chłopaku.
Jego piękne przeszywające szare oczy i kruczoczarne włosy obserwowały ją i jej naszyjnik. Dziewczyna czuła że go kiedyś jeszcze spotka. Ona nie wiedziała nic o nim, a on, spojrzał na nią jakby znali się od dawna...
Następnego dnia, wczesnym rankiem, Laera, zjadła śniadanie i pospiesznie się ubrała w skórzane odzienie i jej piękny nowy naszyjnik. Zabrała ze sobą swój ulubiony łuk, oraz kołczan z dziesięcioma strzałami. Wyszła ze swojego drewnianego domu i udała się w stronę lasu. Po kilkunastu minutach doszła na piękną zieloną polanę oświetlaną przez pierwsze promienie słońca.
Nieopodal usłyszała ciche grzebanie kopytem w ziemi. Od razu wiedziała że to dzik, który poszukuje jedzenia. Po cichu podeszła za drzewa nieopodal niego i wyciągnęła strzałę z kołczanu. Niesłyszalnie napięła cięciwę swojego łuku i trzymając strzałę, wycelowała w dzika. Wzięła głęboki oddech i kiedy dalej już nie mogła naciągnąć puściła ją. Prawie niewidzialna strzała świsnęła w powietrzu i wbiła się prosto w serce dzika. Zwierze padło nieżywo na ziemie. Laera szybko podbiegła do zdobyczy i powiązała jego kopyta tak samo jak u jelenia. Tym razem zwierze było cięższe, lecz na szczęście, dziewczyna nie udała się daleko do lasu, więc szybko wróciła do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy