Zaciekawiona
otwarła rzecz i to co zobaczyła trochę ją przeraziło i uszczęśliwiło
zarazem. Co prawda spodziewała się jakiś bardziej wartościowych
przedmiotów, ale wysuszone organy zwierzęcia też się przydadzą.
Przeraził ją zarazem fakt, jakie musiało być to zwierze, iż tak
wielkie części zwierzęcia, jest naprawdę trudno zdobyć.
-Laero?-Zapytała
dość niespokojnie matka.-Czyś ty zabiła niedźwiedzia!?-Powiedziała i
spojrzała na nią wyłupiastymi oczyma. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko
pod nosem, po czym spojrzała na nią z udawanym skruszeniem.
-Tak mamo, to prawda.-Odpowiedziała jej smutno.
-Czyś
ty oszalała, chcesz się zabić!? Nie dość, że ojciec prawie by się
wykrwawił to jeszcze ty!?-Wykrzyczała na nią całą swoją wciąż tłumiącą
złość.-O nie moja droga, teraz to sobie nagrabiłaś. Nie zezwalam ci na
wychodzenie dalej, niż poza dom! Zrozumiała?-Dziewczyna spojrzała na nią
z błagalnym wzrokiem i już miała zacząć się sprzeczać, lecz kiedy
ujrzała gromiąc wzrok wściekłej i całej czerwonej matki, powstrzymała
się i ze smutkiem przytaknęła jej. Laera ze spuszczoną głową, udała się
do swego pokoju, gdzie położyła się na łóżku. Bolały ją plecy, a krople w
jaskini nie dawały jej spać. Było to do przewidzenia-Nawet nie
wiedziała, kiedy sen zmrużył jej powieki.
Obudziło ją nawoływanie jej
matki. Nie wiedziała co się dzieje, przestraszyła się. Szybko wstała, a
kątem oka wyjrzała przez okno. Było południe, słońce górowało nad
światem i oświetlało wszystko swymi promieniami. Spała co najmniej trzy
godziny. Co się mogło wydarzyć?
Dziewczyna szybko przeciągnęła się i wbiegła do dużego pokoju, gdzie ku zaskoczeniu, nikogo nie zastała.
-Laero, Laero!-Dobiegło jej zza drzwi obok niej ponowne nawoływanie. Dziewczyna bez chwili namysłu wtargnęła do pokoju, gdzie
leżał jej ojciec. Nie wyglądał dobrze, pot spływał po czole, a do tego cały się trząsł.
-Ccc o..., co mu się stało?-Bąknęła ze strachu.
-Najprawdopodobniej
zakażenie wdarło się do rany i cały się rozchorował-Odpowiedziała jej
szybko, przecierając czoło męża-Szybko, weź to wiadro i napełnij je
lodowatą wodą-Rzekła do niej i kiwnęła głową w stronę żelaznego wiadra
stojącego tuż obok niej. Szybkim ruchem dziewczyna pochwyciła je i
napełniła wodą z małego "kraniku" który znajdował się w kuchni.
Kiedy
wbiegła ponownie do pokoju, jej matka właśnie odwiązywała bandaże męża.
Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak poważne było to przecięcie. Otwarta
rana biegła prawie od ramienia po samą dłoń. Skóra w tamtym miejscu
rozchyliła się lekko ukazując żyłę. Był to dosłownie przerażający widok.
Dziewczyna położyła wiadro wody obok kobiety, która natychmiastowo
zamoczyła czystą białą szmatę. Lekko i uważnie, przejechała po ranie,
aby jej nie uszkodzić. Ojciec, cicho jęknął z bólu i zamknął oczy.
Laera, nie mogąc znieść tego przerażającego widoku i wyszła z pokoju,
gdzie wzięła dwa oddechy. W tym momencie, serce zaczęło jej bić niczym
uderzenia kopyt pędzącego konia. Narastał w niej gniew. Jak mogła
pozwolić, aby to na swoich rodziców spadło cierpienie, a ona wszystkiego
unika?
-Opanuj się!-Powiedziała do siebie i zamknęła oczy. Powoli
gniew odchodził, lecz wciąż miała za dużo energii, aby uspokoić się
całkowicie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ktoś za oknem. Dziewczyna
spojrzała w tamtą
strunę
i odruchowo, ze strachu odsunęła się do tyłu. Potężna sylwetka
człowieka, wzięła rozmach i wybiła szybę dosyć dużym kamieniem. Gdyby
Laera nie odsunęła się, kamień trafiłby prosto w nią. Dziewczyna szybko
podniosła skrawek papieru przyczepiony do kamienia i cicho przeczytała
napis: "Czekamy na Ciebie..."
Laera, wręcz trzęsąc się ze złości
zgniotła karteczkę i odrzuciła ją za siebie. Zdezorientowana matka,
która wbiegła do pokoju zdążyła tylko wyszeptać:
-Laero, nie! Oni tego chcą...
Dziewczyna odwiązała swego konia i pognała za mężczyzną.
Kurz
spod żwiru idealnie wskazywał w jakiej pozycji są od siebie. Nie minęła
chwila, kiedy atakujący stanął i wtopił się w otoczenie drzew. Chwilkę
po nim dotarła na miejsce Laera. Ujrzała samotnego konia i w pośpiechu
połamane gałązki. Zeskoczyła z węgielka i szybkim ruchem przywiązała do
małego drzewka. Nawet się nie obejrzała, kiedy znalazła się w zupełnie
innym miejscu- lesie. Serce biło jej dwa razy szybciej. Poczuła strach. W
każdej chwili mogło ją coś zabić-Nie myliła się. Przed jej oczyma
przeleciała srebrna stal, a ona w ostatniej chwili uniknęła ciosu
schylając się. Kiedy podniosła się ujrzała napastnika. Na pewno nie był
to rzucający. Tego mężczyznę pamiętała najlepiej. Tak, to on. To temu
wbiła sztylet do nogi, to ten nakazał słudze zaatakować jej ojca i to
ten którego podwładny sprowokował ją do przybycia.
-Jednak, nie było tak trudno zaprosić cie do naszej miłej zabawy...-Powiedział do niej i zaśmiał się szyderczo.
-Dziewczyny bezbronnej chyba nie zabijesz?-Odpowiedziała mu z błyskiem w oczach. Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się.
-Dajcie jej miecz.-Odrzekł do dwójki stojącej za dziewczyną. Laera obróciła się, a jeden z nich podał jej srebrną broń.
-A więc, jednak chcesz ponieść porażkę?-Zapytała słodko. Kulejący uśmiechnął się pod nosem.
-Głupia
dziewucha nie wie, o prezencie dla niej.-Powiedział do siebie w myślach
i dotknął sztyletu zawieszonego przy pasie.-Jak ona mi, tak ja jej.
Tylko, że gorzej-Dodał w myślach i wyszczerzył swoje zębiska Laera przez
chwile stała w milczeniu, przyglądając się atakującemu. Nie miała
pojęcia, jak go pokona. W tym momencie, przeciwnik zaatakował.
Srebrzyste ostrze przeleciało dziewczynie przed oczyma, ucinając jej
przy tym mały kosmyk włosów. Wtedy, jakby na wezwanie wiedziała
dokładnie co ma robić. Źrenice, natychmiastowo powiększyły się, a serce
wybijało rytmiczne wołanie o uwolnienie z piersi. Ścisnęła mocniej swą
prawą ręką rękoiści miecza i potężnie się zamachnęła. Mężczyzna z
ogromnym trudem uniknął ciosu. Jak od takiej prostej dziewczyny, mógł
prawie nie uniknąć ciosu? Nie może na to pozwolić, aby ona zwyciężyła,
nie tym razem. Wziął oddech i zalał dziewczynę masą potężnych i szybkich
ciosów. Srebrzysta stal odbijała się od broniącej, która z trudem
unikała tak szybkich ciosów. Mężczyzna słabł, a kiedy był już zmęczony,
lecz wciąż świadom czynów, nie atakował prawie w ogóle.
To
był ruch Laery. Dziewczyna z szybkością równej przeciwnikowi, atakowała
go, lecz i ona słabła. Kulejący, wciąż nie zapominając o swym
sztylecie, prawie niezauważalnie zbliżał się do dyszącej dziewczyny.
Tak, w tym momencie zadał ostateczny cios- Z szybkością niemal
błyskawicy wbił jej sztylet rozcinając nogę. Jednocześnie dziewczyna
zaprzestała ataku i krzyknęła z bólu upadając na ziemie. Próbowała się
podnieść, lecz rana była silniejsza. Wszyscy troje zebrali się wokół
niej i zaczęli się śmiać. Laera zamknęła oczy i poczuła jak cała energia
zbiera się w miejscu rany. Nie do końca rozumiała czemu tak się dzieje.
Spojrzała ukradkiem na kulejącego, który z uśmiechem przecierał swój
sztylet. Wtedy ujrzała jakby zielony skrawek płynu zamaskowany na
srebrzystej broni. Była zatruta. Mężczyzna spojrzał wręcz na konającą
dziewczynę i z uśmiechem wyszeptał jej do ucha:
-Wiesz,
że ze starszymi od siebie się nie zadziera? Teraz już
wiesz-Odpowiedział sam sobie na pytanie, kierując je do
dziewczyny.-Sztylet był zatruty... nie przeżyjesz, no chyba, że jesteś
Nalijczykiem-Dodał i zaśmiał się gromko, a wtedy wszystko dookoła
zaczęło śmiać się razem z nim. Laera zamknęła oczy, a pojedyncze łzy
skapywały jej po policzkach. -Czyli w taki sposób umrze?-Zapytała sama
siebie w ostatnich chwilach swojego życia. Wieczny sen zmrużał jej
powieki.
Zapadła ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz