-Co ja zrobiłam?-Zapytała siebie, patrząc na swoje dłonie, które się trzęsły niemiłosiernie.-Kim ja jestem?
Dziewczyna spojrzała w niebo, nie wiedząc co robić.
-Ci ludzie, pewnie zaraz zaczną mnie gonić. Wiedzą gdzie mieszkam. Muszę się ukryć na jeden dzień. W lesie.-Powiedziała do siebie i szybkim krokiem udała się w stronę swojego rumaka. Kiedy była już blisko, ponownie, gdzieś w pobliżu
usłyszała głos tego żebraka, który wcześniej, chwycił ją za rękę.
-To na pewno ty...-Powiedział i zaśmiał się. Laera zdezorientowana, obróciła się wokół siebie, aby odszukać mężczyznę, lecz spotkała tylko dziwne spojrzenia przechodni.
-Co się dzieje?!-Zapytała siebie.-To tylko moje wymysły. To tylko moje wymysły. Nie możesz być magiem ponieważ twoi rodzice nimi nie są.-Powtarzała sobie podchodząc do konia.
Węgielek parsknął, zaniepokojony dziwnym zachowaniem swojej pani.
-Spokojnie, to tylko moje wymysły-Powtórzyła. Szybko wsiadła na konia i wyjechała z zamku. Ledwo widocznie, dostrzegła trzech mężczyzn, wychodzących z budynku, rozglądających się dookoła.
-Pojedziemy do jej karczmy i zniszczymy wszystko, co stanie nam na drodze. Rozumiecie?-Powiedział ranny przywódca, do pozostałych i splunął na ziemię. Jego towarzysze, z chytrym uśmiechem kiwali głowami.-Ma być płacz i zgrzytanie zębów! Nie daruje, tej małej zdziry tego co mi zrobiła!
Dziewczyna kłusowała przez las, w poszukiwaniu najlepszego miejsca na jedno dniowy nocleg. Po godzinie szukania, udało jej się znaleźć małą jaskinie blisko przeźroczystego strumyka.
-Wybacz węgielku, wiem, że nie lubisz lasu, ale musisz wytrzymać-Powiedziała smutno do swojego konia, kiedy zsiadała z niego. Koń niechętnie parsknął i odwrócił swój pysk. Laera uspokajając go pogłaskała rumaka po czarnej jak smoła grzywie.
Nie spieszyła się, powolnym krokiem powędrowała do strumyka i przemyła swoją, wciąż zszokowaną ostatnimi wydarzeniami twarz.
Odetchnęła i usiadła na zielonej trawce tuż obok.
Musiała tu pozostać. Nie miała jedzenia ani łóżka. Jedynie sztylet i koń mógł się na coś przydać. Laera wstała z trawy i podeszła do swojej torby. Otworzyła jedną z przegródek i wyjęła swoją broń. Na srebrnej krawędzi widać było ślady krwi. Ten mężczyzna na pewno jej nie daruje i będzie ją szukać. Wskazującym palcem, dotknęła plamy i poczuła ciarki przechodzące po plecach. Przypomniała jej się cała sytuacja.
-Jak odrzuciłam, leżącego na mnie mężczyznę?-Pomyślała niechętnie wspominając ten moment. Nie była sobą. Wspomniał jej się ten czarno włosy chłopak.
-Przecież on zrobił tak samo. Ten jego przenikający wzrok... Nie!-Wstała podenerwowana rozmyślaniem. Nie mogła dłużej wchodzić głębiej w ten temat. Zarazem fascynowało i gnębiło ją to.
Dziewczyna wzięła dwa głębokie oddechy i powolnie podeszła do mieniącego się, w promieniach słońca strumyka. Włożyła sztylet do zimnej wody i przetarła go wierzchem dłoni. Strumień, przez chwilę zabarwił się na czerwono, po czym znikł, tak szybko jak się pojawił.
Laera usiadła ponownie na trawie i wsłuchała się w szum drzew, szelest liści, odgłosy zwierząt. Zamknęła oczy. Ogarnął ją całkowity spokój. Drzewa snuły błogie litanie, a ptaki na nich wyśpiewywały swoje ballady. Oddychała jakby całym ciałem, spokój rozprzestrzeniał się po całym ciele. Poczuła jak każdy mięsień swojego ciała robi się lekki, luzuje się i opada lekko na ziemie. Zaczynała powoli widzieć jakieś obrazy w swoich myślach. Początkowo rozmyte, które z chwili na chwile stawały się coraz wyraźniejsze. Ujrzała małą dziewczynkę, dość smutną, ponieważ wybudzoną ze snu. Mówiła coś do swoich rodziców, którzy jeszcze przed chwilą zacięcie debatowali. Kobieta gromkim wzrokiem spojrzała na mężczyznę. Nie wyglądał staro, lekki zarost na brodzie dodawały jego skruszonej minie charakteru niewinnego. Wyglądał inaczej, niż przeciętny człowiek.
Jego ręka, nie była zwyczajna, czy z jakimś tatuażem. Całą pokrywały jakby łuski. Czarno srebrne, odbijające się od światła świecy, która stała na stole. Nie miał zwyczajnych palców. Były to pazury, ostre jak brzytwa. Zapewne, był to jej ojciec. Odziedziczyła po nim pięknie zielone, jak liście oczy. Spojrzał na małą. Rudowłosa kobieta podniosła ją i zaniosła do drugiego pokoju. Miała szare oczy, nie wyrażające żadnych emocji. Jej rude, długie, lekko kręcone włosy, przykrywał biało szary, jak jej oczy kaptur. Podeszła do łóżka i położyła tam dziecko. Podniosła książkę i zaczęła ją czytać. Jej słowa, Laera słyszała wyraźnie, teraz była tym dzieckiem.
-Pewnego dnia, był sobie piękny zamek...-Przeczytała. W tym momencie, dziewczynę zaszokowało. Znała tą historie z książki na pamięć. Otworzyła ze strachem oczy, jej ciało przegrało z lękiem. Strach, przeniknął ją tak samo jak spokój. Usiadła, wzięła dwa głębokie oddechy i spojrzała w niebo. Powoli słonce, kierowało się ku zachodowi.
-To, co teraz widziałam, nie mogło być prawdą.-Powiedziała do siebiei aby o wszystkim zapomnieć, chwyciła sztylet do ręki. Powolnie wstała, ponieważ wciąż była oszołomiona tym co widziała.
-Tyle rzeczy w jeden dzień?-Zapytała siebie.-Dlaczego tylko mnie to spotyka?
Podeszła do węgielka i pogłaskała konia, który cały czas na nią patrzał.
-Idę coś upolować.-Powiedziała spokojnie, do wiernego rumaka. Koń pomachał swoim łbem, a Laera przejechała dłonią po jego czarnej grzywie.-Zostań tu-Dodała szeptem i ruszyła wgłąb szumiącego lasu. Węgielek nie przejmując się już niczym więcej, uszczęśliwiony wolnym czasem, zaczął zjadać pyszną zieloną trawę.
Musiała tu pozostać. Nie miała jedzenia ani łóżka. Jedynie sztylet i koń mógł się na coś przydać. Laera wstała z trawy i podeszła do swojej torby. Otworzyła jedną z przegródek i wyjęła swoją broń. Na srebrnej krawędzi widać było ślady krwi. Ten mężczyzna na pewno jej nie daruje i będzie ją szukać. Wskazującym palcem, dotknęła plamy i poczuła ciarki przechodzące po plecach. Przypomniała jej się cała sytuacja.
-Jak odrzuciłam, leżącego na mnie mężczyznę?-Pomyślała niechętnie wspominając ten moment. Nie była sobą. Wspomniał jej się ten czarno włosy chłopak.
-Przecież on zrobił tak samo. Ten jego przenikający wzrok... Nie!-Wstała podenerwowana rozmyślaniem. Nie mogła dłużej wchodzić głębiej w ten temat. Zarazem fascynowało i gnębiło ją to.
Dziewczyna wzięła dwa głębokie oddechy i powolnie podeszła do mieniącego się, w promieniach słońca strumyka. Włożyła sztylet do zimnej wody i przetarła go wierzchem dłoni. Strumień, przez chwilę zabarwił się na czerwono, po czym znikł, tak szybko jak się pojawił.
Laera usiadła ponownie na trawie i wsłuchała się w szum drzew, szelest liści, odgłosy zwierząt. Zamknęła oczy. Ogarnął ją całkowity spokój. Drzewa snuły błogie litanie, a ptaki na nich wyśpiewywały swoje ballady. Oddychała jakby całym ciałem, spokój rozprzestrzeniał się po całym ciele. Poczuła jak każdy mięsień swojego ciała robi się lekki, luzuje się i opada lekko na ziemie. Zaczynała powoli widzieć jakieś obrazy w swoich myślach. Początkowo rozmyte, które z chwili na chwile stawały się coraz wyraźniejsze. Ujrzała małą dziewczynkę, dość smutną, ponieważ wybudzoną ze snu. Mówiła coś do swoich rodziców, którzy jeszcze przed chwilą zacięcie debatowali. Kobieta gromkim wzrokiem spojrzała na mężczyznę. Nie wyglądał staro, lekki zarost na brodzie dodawały jego skruszonej minie charakteru niewinnego. Wyglądał inaczej, niż przeciętny człowiek.
Jego ręka, nie była zwyczajna, czy z jakimś tatuażem. Całą pokrywały jakby łuski. Czarno srebrne, odbijające się od światła świecy, która stała na stole. Nie miał zwyczajnych palców. Były to pazury, ostre jak brzytwa. Zapewne, był to jej ojciec. Odziedziczyła po nim pięknie zielone, jak liście oczy. Spojrzał na małą. Rudowłosa kobieta podniosła ją i zaniosła do drugiego pokoju. Miała szare oczy, nie wyrażające żadnych emocji. Jej rude, długie, lekko kręcone włosy, przykrywał biało szary, jak jej oczy kaptur. Podeszła do łóżka i położyła tam dziecko. Podniosła książkę i zaczęła ją czytać. Jej słowa, Laera słyszała wyraźnie, teraz była tym dzieckiem.
-Pewnego dnia, był sobie piękny zamek...-Przeczytała. W tym momencie, dziewczynę zaszokowało. Znała tą historie z książki na pamięć. Otworzyła ze strachem oczy, jej ciało przegrało z lękiem. Strach, przeniknął ją tak samo jak spokój. Usiadła, wzięła dwa głębokie oddechy i spojrzała w niebo. Powoli słonce, kierowało się ku zachodowi.
-To, co teraz widziałam, nie mogło być prawdą.-Powiedziała do siebiei aby o wszystkim zapomnieć, chwyciła sztylet do ręki. Powolnie wstała, ponieważ wciąż była oszołomiona tym co widziała.
-Tyle rzeczy w jeden dzień?-Zapytała siebie.-Dlaczego tylko mnie to spotyka?
Podeszła do węgielka i pogłaskała konia, który cały czas na nią patrzał.
-Idę coś upolować.-Powiedziała spokojnie, do wiernego rumaka. Koń pomachał swoim łbem, a Laera przejechała dłonią po jego czarnej grzywie.-Zostań tu-Dodała szeptem i ruszyła wgłąb szumiącego lasu. Węgielek nie przejmując się już niczym więcej, uszczęśliwiony wolnym czasem, zaczął zjadać pyszną zieloną trawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz