-Laero, zanieś to mięso na stolik, gdzie siedzi ten pan z łukiem i sztyletem obok niego.-Powiedziała jej matka nawet nie patrząc do kogo mówi ze względu na ilość pracy. Dziewczyna wzięła od niej mięso i powędrowała do stolika.
Kiedy już się tam dostała, przyjrzała się dokładnie twarzy człowieka. Był stary, posiadał szarawą brodę i zmarszczki na całej twarzy. Najbardziej wyróżniał się ogromną blizną biegnącą od prawego policzka, po brwi.
-Pięć srebrnych monet-Powiedziała cicho Laera, bojąc się jego przeszywającego wzroku. Mężczyzna sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął dane pieniądze. Dziewczyna chwyciła i lekko spojrzała w jego przejrzyste szare oczy.
-Jesteś wyjątkowa-Powiedział jej kiedy ich wzrok się spotkał. Laera szybko odwróciła oczy.
-Dzię... dziękuję-Jąknęła nie wiedząc co powiedzieć i szybko odeszła od mężczyzny. Wciąż czuła na plecach jego wzrok.
-No Laero, idź jeszcze do tych dwóch klientów pod ścianą co siedzą i zanieś im tego dzika.-Powiedziała do niej matka i wyrzuciła prosto w jej objęcia drewnianą misę z mięsem. Dziewczyna ledwo co doszła, a już musiała wrócić. Obróciła się na pięcie i pognała przed siebie do danego stolika.
-Prosze, oto wasze zamówienie-Powiedziała kiedy doszła i z ulgą położyła ciężką misę na stole. Klienci bez mówienia wyjęli z sakiewki daną sumę i zaczęli jeść
-To ja życzę smacznego-Dodała pod nosem i wróciła do matki.
-To na razie tyle.-Powiedziała jej Taewa. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.-Możesz na razie iść do swojego pokoju-Dodała i usiadła na małym taboreciku, obserwując, czy coś ważnego w karczmie się nie dzieje.
Laera wróciła powolnym krokiem do swojego pokoju i rzuciła się na swoje słomiane łóżko. Dziewczyna zaczęła rozmyślać nad życiem.-Ostatnio dużo osób mówi mi że jestem wyjątkowa-Myślała spokojnie, wpatrując się w drewniany sufit.-Najpierw ten w mieście-dziwak.-Pomyślała wspominając to ogromne zamczysko. Wzdrygnęła się na myśl o legendzie o potężnej czarodziejce.-Jak można stać się złym zabijając w imię dobra? Może ciążyła na niej jakaś klątwa? I co to było za czarne zwierze?
Laera przerwała rozmyślanie i chwyciła małą, starą książeczkę która leżała tuż obok jej łóżka. Od razu wspomniały jej się czasy, kiedy była mała i Taewa czytał jej to na dobranoc. Zawsze wyobrażała sobie ten piękny zamek na wzgórzu, pośród drzew i łąk. Piękną królową, która przechadzała się po tych lasach i łąkach wraz ze swoją córeczką. Pamiętała te chwile jakby odbyły się dokładnie wczoraj...
-Laero!-Zawołał zniecierpliwiony głos matki. Dziewczyna natychmiast odłożyła książkę i pognała do kuchni.-Wołam cię i wołam.-Skarciła ją matka.-Idz zanieś tego jelenia tym ludziom przy drzwiach.-Dodała już spokojniej i ruchem głowy wskazała na parę osób siedzących pod drzwiami.
Laera powędrowała do danego miejsca i położyła mięso na stole.
-Cztery srebrne monety-Powiedziała do nich. Jeden mężczyzna rzucił jej daną sumę a reszta zabrała się do jedzenia. Dziewczyna wróciła do matki i oddała jej wszystkie pieniądze.
-Dobrze-Powiedziała Taewa-Myślę, że to tyle na dziś. Z resztą powinnam sobie poradzić.-Dodała. Dziewczyna spojrzała na nią trochę rozgniewanym wzrokiem.
-Woła mnie tylko po jedno zamówienie-Pomyślała-Ale i tak ją kocham-dodała w myślach i uśmiechnęła się pod nosem.
-Laero-Zawołał
ojciec dziewczyny, lecz nikt mu nie odpowiedział.-Laero, gdzie
jesteś!-Zawołał ponownie. W tym momencie, do jego uszu doszły ciche
nawoływania "Już idę, już idę!" i po chwili dostrzegł biegnącą
dziewczynę.
-Coś się stało, że wołasz mnie ze środka naszego pola?-Zapytała zdyszana i wzięła głęboki oddech. Ojciec uśmiechnął się.
-Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość-Powiedział spokojnie, patrząc prosto na zdyszaną córkę.
-Tak?-Zapytała Laera, pewna, że to będzie kolejne durne zadanie z serii "znajdź jedną z owiec bo gdzieś uciekła."-Zacznij od dobrej.
-Więc musisz pojechać do zamku.-Powiedział do niej i uśmiechnął się. Laera zrobiła wielkie oczy, myślała, że po prostu się przesłyszała.
-Pojadę do zamku?-Zawołała szczęśliwa, że znowu znajdzie się w tym "magicznym" miejscu.-Znowu? Tak co parę dni? Bez przeszkód?-Zaczęła wypytywać ojca któremu uśmiech zszedł z ust i wyciągnął ręce przed siebie dotykając ramion Laery.
-Zła wiadomość jest taka, że pojedziesz tam sama.-Dokończył zdanie spokojnie i ją puścił. Dziewczyna stanęła jak wryta, a wszystkie jej pytania, które przed chwilą zadała, odleciały daleko, jak ptaki na zimę.
-Ja, sama?-Zapytała cicho, a przez jej myśli przebiegł obraz czarnej bestii. Ojciec bezradnie pokiwał głową.
-Wiem, że dasz sobie rade, sama.-Odpowiedział jej smutnym głosem.-Wieże w ciebie. Tylko zaniesiesz parę papierów do skarbnika i tyle.
-A ty, czemu nie możesz tego zrobić?-Zapytała pod nosem.
-Ja, muszę zająć się polem, a potem przeczyścić stodołę. Jeśli chcesz, chętnie się z tobą zamienię.-Odpowiedział jej rad, że jego córka może zamieni się obowiązkami.
Laerze nie chętnie przyszły na myśl ciężkie prace w polu i czyszczenie odchodów po zwierzętach.
-Już wole ten zamek.-Odpowiedziała szybko, żeby przypadkiem ojciec nie zmienił zdania.
-Dobrze, więc idź się przebrać i wróć do stadniny.
Laera z niechęcią odeszła od ojca i wróciła do swojego pokoju. Bezwładnie opadła na łóżko i myślała o zamku. Kogo nowego spotka? Co się tym razem wydarzy? Powoli odetchnęła i przebrała się. Jak zawszę, wzięła swój sztylet, który ukryła za pasem i skórzaną torbę.
-Mamo, jadę do miasta.-Powiedziała bez emocji Taewie, która wycierała stolik obok niej, kiedy wychodziła z domu przez karczmę. Nie było tam już prawie żadnych osób, oprócz dwóch kobiet rozmawiających o sukniach, które z lekkim obrzydzeniem spoglądnęły na strój Laery.
-Wiem, rozmawiałam z ojcem.-Odezwała się.-I bądź ostrożna.-Dodała zatroskana i ucałowała ją w policzek. Dziewczyna wyrwała się z matczynego uścisku i przetarła miejsce pocałunku rękawem.
-Dobra mamo, jestem już duża.-Powiedziała do niej ze zniechęceniem-To cześć-Dodała i wyszła z domu. Taewa odpowiedziała na jej pożegnanie, lecz Laera tego nie usłyszała. Z lekkim strachem, o losy córki, zabrała się do dalszej roboty.
Dziewczyna udała się wprost do stodoły, gdzie czekał jej ojciec.
-Masz wszystko? Jesteś gotowa?-Zapytał niepewny o bezpieczeństwo i chęć do wyprawy.
-Tak, mam wszystko i jestem gotowa.-Odpowiedziała mu i usiadła na swojego konia.
-Wiesz, że się martwimy o ciebie.-Zaczął ojciec.
-Tak, mam dbać o siebie, aby nic mi się nie stało-Dokończyła za nim Laera, znając tą rozmowę na pamięć. Ojciec spojrzał na nią zarozumiałym wzrokiem i odetchnął.
-Tu masz papiery i dwadzieścia srebrnych monet.-Powiedział jej i podał dane rzeczy. Dziewczyna posłusznie spakowała je do swojej torby.-Zanieś to do urzędu zamku, to taki duży murowany budynek. Zresztą, zobaczysz tabliczkę przy nim. Tam wejdź i zanieś to do skarbnika. Wszystko powinno pisać gdzie co jest.-Powiedział do niej jak najkrócej. Laera pokiwała ze zrozumieniem głową.
-Nie zgub niczego.-Dodał i klepnął konia dziewczyny. Węgielek parsknął i ruszył przed siebie.
-Laero!-Zawołał ojciec.-Nie zapomnij okazać takiego żółtego papieru, który masz w torbie, jak będziesz przy bramie do zamku!-Poinstruował ją.
-Dobrze!-Odpowiedziała mu i pogalopowała przed siebie.
-Coś się stało, że wołasz mnie ze środka naszego pola?-Zapytała zdyszana i wzięła głęboki oddech. Ojciec uśmiechnął się.
-Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość-Powiedział spokojnie, patrząc prosto na zdyszaną córkę.
-Tak?-Zapytała Laera, pewna, że to będzie kolejne durne zadanie z serii "znajdź jedną z owiec bo gdzieś uciekła."-Zacznij od dobrej.
-Więc musisz pojechać do zamku.-Powiedział do niej i uśmiechnął się. Laera zrobiła wielkie oczy, myślała, że po prostu się przesłyszała.
-Pojadę do zamku?-Zawołała szczęśliwa, że znowu znajdzie się w tym "magicznym" miejscu.-Znowu? Tak co parę dni? Bez przeszkód?-Zaczęła wypytywać ojca któremu uśmiech zszedł z ust i wyciągnął ręce przed siebie dotykając ramion Laery.
-Zła wiadomość jest taka, że pojedziesz tam sama.-Dokończył zdanie spokojnie i ją puścił. Dziewczyna stanęła jak wryta, a wszystkie jej pytania, które przed chwilą zadała, odleciały daleko, jak ptaki na zimę.
-Ja, sama?-Zapytała cicho, a przez jej myśli przebiegł obraz czarnej bestii. Ojciec bezradnie pokiwał głową.
-Wiem, że dasz sobie rade, sama.-Odpowiedział jej smutnym głosem.-Wieże w ciebie. Tylko zaniesiesz parę papierów do skarbnika i tyle.
-A ty, czemu nie możesz tego zrobić?-Zapytała pod nosem.
-Ja, muszę zająć się polem, a potem przeczyścić stodołę. Jeśli chcesz, chętnie się z tobą zamienię.-Odpowiedział jej rad, że jego córka może zamieni się obowiązkami.
Laerze nie chętnie przyszły na myśl ciężkie prace w polu i czyszczenie odchodów po zwierzętach.
-Już wole ten zamek.-Odpowiedziała szybko, żeby przypadkiem ojciec nie zmienił zdania.
-Dobrze, więc idź się przebrać i wróć do stadniny.
Laera z niechęcią odeszła od ojca i wróciła do swojego pokoju. Bezwładnie opadła na łóżko i myślała o zamku. Kogo nowego spotka? Co się tym razem wydarzy? Powoli odetchnęła i przebrała się. Jak zawszę, wzięła swój sztylet, który ukryła za pasem i skórzaną torbę.
-Mamo, jadę do miasta.-Powiedziała bez emocji Taewie, która wycierała stolik obok niej, kiedy wychodziła z domu przez karczmę. Nie było tam już prawie żadnych osób, oprócz dwóch kobiet rozmawiających o sukniach, które z lekkim obrzydzeniem spoglądnęły na strój Laery.
-Wiem, rozmawiałam z ojcem.-Odezwała się.-I bądź ostrożna.-Dodała zatroskana i ucałowała ją w policzek. Dziewczyna wyrwała się z matczynego uścisku i przetarła miejsce pocałunku rękawem.
-Dobra mamo, jestem już duża.-Powiedziała do niej ze zniechęceniem-To cześć-Dodała i wyszła z domu. Taewa odpowiedziała na jej pożegnanie, lecz Laera tego nie usłyszała. Z lekkim strachem, o losy córki, zabrała się do dalszej roboty.
Dziewczyna udała się wprost do stodoły, gdzie czekał jej ojciec.
-Masz wszystko? Jesteś gotowa?-Zapytał niepewny o bezpieczeństwo i chęć do wyprawy.
-Tak, mam wszystko i jestem gotowa.-Odpowiedziała mu i usiadła na swojego konia.
-Wiesz, że się martwimy o ciebie.-Zaczął ojciec.
-Tak, mam dbać o siebie, aby nic mi się nie stało-Dokończyła za nim Laera, znając tą rozmowę na pamięć. Ojciec spojrzał na nią zarozumiałym wzrokiem i odetchnął.
-Tu masz papiery i dwadzieścia srebrnych monet.-Powiedział jej i podał dane rzeczy. Dziewczyna posłusznie spakowała je do swojej torby.-Zanieś to do urzędu zamku, to taki duży murowany budynek. Zresztą, zobaczysz tabliczkę przy nim. Tam wejdź i zanieś to do skarbnika. Wszystko powinno pisać gdzie co jest.-Powiedział do niej jak najkrócej. Laera pokiwała ze zrozumieniem głową.
-Nie zgub niczego.-Dodał i klepnął konia dziewczyny. Węgielek parsknął i ruszył przed siebie.
-Laero!-Zawołał ojciec.-Nie zapomnij okazać takiego żółtego papieru, który masz w torbie, jak będziesz przy bramie do zamku!-Poinstruował ją.
-Dobrze!-Odpowiedziała mu i pogalopowała przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz