sobota, 2 marca 2013

Rozdział VI

Laera weszła normalnie. Prawie zaszokował ją widok tylu ludzi. Nie spodziewała się tego, myślała, że jej ojciec znowu wyolbrzymia. Szybko powędrowała wokół stolików wprost do kuchni gdzie krzątała się jej matka.
-Laero, zanieś to mięso na stolik, gdzie siedzi ten pan z łukiem i sztyletem obok niego.-Powiedziała jej matka nawet nie patrząc do kogo mówi ze względu na ilość pracy. Dziewczyna wzięła od niej mięso i powędrowała do stolika.
Kiedy już się tam dostała, przyjrzała się dokładnie twarzy człowieka. Był stary, posiadał szarawą brodę i zmarszczki na całej twarzy. Najbardziej wyróżniał się ogromną blizną biegnącą od prawego policzka, po brwi.
-Pięć srebrnych monet-Powiedziała cicho Laera, bojąc się jego przeszywającego wzroku. Mężczyzna sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął dane pieniądze. Dziewczyna chwyciła i lekko spojrzała w jego przejrzyste szare oczy. 
-Jesteś wyjątkowa-Powiedział jej kiedy ich wzrok się spotkał. Laera szybko odwróciła oczy.
-Dzię... dziękuję-Jąknęła nie wiedząc co powiedzieć i szybko odeszła od mężczyzny. Wciąż czuła na plecach jego wzrok. 
-No Laero, idź jeszcze do tych dwóch klientów pod ścianą co siedzą i zanieś im tego dzika.-Powiedziała do niej matka i wyrzuciła prosto w jej objęcia drewnianą misę z mięsem. Dziewczyna ledwo co doszła, a już musiała wrócić. Obróciła się na pięcie i pognała przed siebie do danego stolika.
-Prosze, oto wasze zamówienie-Powiedziała kiedy doszła i z ulgą położyła ciężką misę na stole. Klienci bez mówienia wyjęli z sakiewki daną sumę i zaczęli jeść
-To ja życzę smacznego-Dodała pod nosem i wróciła do matki.
-To na razie tyle.-Powiedziała jej Taewa. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.-Możesz na razie iść do swojego pokoju-Dodała i usiadła na małym taboreciku, obserwując, czy coś ważnego w karczmie się nie dzieje.
Laera wróciła powolnym krokiem do swojego pokoju i rzuciła się na swoje słomiane łóżko. Dziewczyna zaczęła rozmyślać nad życiem.-Ostatnio dużo osób mówi mi że jestem wyjątkowa-Myślała spokojnie, wpatrując się w drewniany sufit.-Najpierw ten w mieście-dziwak.-Pomyślała wspominając to ogromne zamczysko. Wzdrygnęła się na myśl o legendzie o potężnej czarodziejce.-Jak można stać się złym zabijając w imię dobra? Może ciążyła na niej jakaś klątwa? I co to było za czarne zwierze?
Laera przerwała rozmyślanie i chwyciła małą, starą książeczkę która leżała tuż obok jej łóżka. Od razu wspomniały jej się czasy, kiedy była mała i Taewa czytał jej to na dobranoc. Zawsze wyobrażała sobie ten piękny zamek na wzgórzu, pośród drzew i łąk. Piękną królową, która przechadzała się po tych lasach i łąkach wraz ze swoją córeczką. Pamiętała te chwile jakby odbyły się dokładnie wczoraj...
-Laero!-Zawołał zniecierpliwiony głos matki. Dziewczyna natychmiast odłożyła książkę i pognała do kuchni.-Wołam cię i wołam.-Skarciła ją matka.-Idz zanieś tego jelenia tym ludziom przy drzwiach.-Dodała już spokojniej i ruchem głowy wskazała na parę osób siedzących pod drzwiami.
Laera powędrowała do danego miejsca i położyła mięso na stole.
-Cztery srebrne monety-Powiedziała do nich. Jeden mężczyzna rzucił jej daną sumę a reszta zabrała się do jedzenia. Dziewczyna wróciła do matki i oddała jej wszystkie pieniądze.
-Dobrze-Powiedziała Taewa-Myślę, że to tyle na dziś. Z resztą powinnam sobie poradzić.-Dodała. Dziewczyna spojrzała na nią trochę rozgniewanym wzrokiem.
-Woła mnie tylko po jedno zamówienie-Pomyślała-Ale i tak ją kocham-dodała w myślach i uśmiechnęła się pod nosem.
-Laero-Zawołał ojciec dziewczyny, lecz nikt mu nie odpowiedział.-Laero, gdzie jesteś!-Zawołał ponownie. W tym momencie, do jego uszu doszły ciche nawoływania "Już idę, już idę!" i po chwili dostrzegł biegnącą dziewczynę.
-Coś się stało, że wołasz mnie ze środka naszego pola?-Zapytała zdyszana i wzięła głęboki oddech. Ojciec uśmiechnął się.
-Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość-Powiedział spokojnie, patrząc prosto na zdyszaną córkę.
-Tak?-Zapytała Laera, pewna, że to będzie kolejne durne zadanie z serii "znajdź jedną z owiec bo gdzieś uciekła."-Zacznij od dobrej.
-Więc musisz pojechać do zamku.-Powiedział do niej i uśmiechnął się. Laera zrobiła wielkie oczy, myślała, że po prostu się przesłyszała.
-Pojadę do zamku?-Zawołała szczęśliwa, że znowu znajdzie się w tym "magicznym" miejscu.-Znowu? Tak co parę dni? Bez przeszkód?-Zaczęła wypytywać ojca któremu uśmiech zszedł z ust i wyciągnął ręce przed siebie dotykając ramion Laery.
-Zła wiadomość jest taka, że pojedziesz tam sama.-Dokończył zdanie spokojnie i ją puścił. Dziewczyna stanęła jak wryta, a wszystkie jej pytania, które przed chwilą zadała, odleciały daleko, jak ptaki na zimę.
-Ja, sama?-Zapytała cicho, a przez jej myśli przebiegł obraz czarnej bestii. Ojciec bezradnie pokiwał głową.
-Wiem, że dasz sobie rade, sama.-Odpowiedział jej smutnym głosem.-Wieże w ciebie. Tylko zaniesiesz parę papierów do skarbnika i tyle.
-A ty, czemu nie możesz tego zrobić?-Zapytała pod nosem.
-Ja, muszę zająć się polem, a potem przeczyścić stodołę. Jeśli chcesz, chętnie się z tobą zamienię.-Odpowiedział jej rad, że jego córka może zamieni się obowiązkami.
Laerze nie chętnie przyszły na myśl ciężkie prace w polu i czyszczenie odchodów po zwierzętach.
-Już wole ten zamek.-Odpowiedziała szybko, żeby przypadkiem ojciec nie zmienił zdania.
-Dobrze, więc idź się przebrać i wróć do stadniny.
Laera z niechęcią odeszła od ojca i wróciła do swojego pokoju. Bezwładnie opadła na łóżko i myślała o zamku. Kogo nowego spotka? Co się tym razem wydarzy? Powoli odetchnęła i przebrała się. Jak zawszę, wzięła swój sztylet, który ukryła za pasem i skórzaną torbę.
-Mamo, jadę do miasta.-Powiedziała bez emocji Taewie, która wycierała stolik obok niej, kiedy wychodziła z domu przez karczmę. Nie było tam już prawie żadnych osób, oprócz dwóch kobiet rozmawiających o sukniach, które z lekkim obrzydzeniem spoglądnęły na strój Laery.
-Wiem, rozmawiałam z ojcem.-Odezwała się.-I bądź ostrożna.-Dodała zatroskana i ucałowała ją w policzek. Dziewczyna wyrwała się z matczynego uścisku i przetarła miejsce pocałunku rękawem.
-Dobra mamo, jestem już duża.-Powiedziała do niej ze zniechęceniem-To cześć-Dodała i wyszła z domu. Taewa odpowiedziała na jej pożegnanie, lecz Laera tego nie usłyszała. Z lekkim strachem, o losy córki, zabrała się do dalszej roboty.
Dziewczyna udała się wprost do stodoły, gdzie czekał jej ojciec.
-Masz wszystko? Jesteś gotowa?-Zapytał niepewny o bezpieczeństwo i chęć do wyprawy.
-Tak, mam wszystko i jestem gotowa.-
Odpowiedziała mu i usiadła na swojego konia.
-Wiesz, że się martwimy o ciebie.-Zaczął ojciec.
-Tak, mam dbać o siebie, aby nic mi się nie stało-Dokończyła za nim Laera, znając tą rozmowę na pamięć. Ojciec spojrzał na nią zarozumiałym wzrokiem i odetchnął.
-Tu masz papiery i dwadzieścia srebrnych monet.-Powiedział jej i podał dane rzeczy. Dziewczyna posłusznie spakowała je do swojej torby.-Zanieś to do urzędu zamku, to taki duży murowany budynek. Zresztą, zobaczysz tabliczkę przy nim. Tam wejdź i zanieś to do skarbnika. Wszystko powinno pisać gdzie co jest.-Powiedział do niej jak najkrócej. Laera pokiwała ze zrozumieniem głową.
-Nie zgub niczego.-Dodał i klepnął konia dziewczyny. Węgielek parsknął i ruszył przed siebie.
-Laero!-Zawołał ojciec.-Nie zapomnij okazać takiego żółtego papieru, który masz w torbie, jak będziesz przy bramie do zamku!-Poinstruował ją.
-Dobrze!-Odpowiedziała mu i pogalopowała przed siebie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy