sobota, 2 marca 2013

Rozdział XV

Po dłuższej chwili, im dalej posuwała się przed siebie, tym cichsze były przekrzykiwania kupców i ludzi na ulicy. Kiedy w końcu wszystko ucichło, ujrzała przed sobą dwóch mężczyzn bogato wystrojonych, którzy stali przy ogromnych wrotach.
-Czego chcesz młoda damo?-Zapytał jeden z nich.-Czy nie wiesz, że na ten teren nie mogą wchodzić zwykli ludzie?-Dodał z pogardą patrząc na dziewczynę.
-Wiem...-Próbowała mu odpowiedzieć, ale ten szybko przerwał jej wypowiedz.
-To zmykaj stąd.-Odrzekł niesmacznie.
-Ale ja...
-Ciągle tu jesteś? Przecież ci coś powiedziałem! Zaraz wezwę straże, a wtedy im będziesz przeszkadzać.-Powiedział do niej lekko pogniewany.
-Niech pan mnie wysłucha!-Wykrzyczała mu prosto w twarz.-Tu mam papiery, które pozwalają mi na wejście! Jeżeli pan mnie zaraz nie wpuści, to gwarantuje, że nie panuje nad swoją mocą.-Wykrzyczała i wsadziła mu w dłoń kredowy papier.
Obydwoje, spojrzeli na dziewczynę wielkimi oczyma.
-Yyyy, już czytam.-Odpowiedział trochę przestraszonym głosem jeden z nich. Powoli przeczytał i spojrzał jeszcze bardziej przestraszonym wzrokiem-To ona!-Wyszeptał drugiemu.
-Ja, ja, bardzo przepraszam panią, ja, ja nie wiedziałem.-Wydukał, oddał jej papier i otworzył bramę.
-Obym cię więcej nie spotkała, bo może to się źle skończyć.-Odparła złowrogo i wkroczyła przez drzwi do zupełnie innego świata. Laerze dosłownie zaparło dech w piersi. Nagle po przekroczeniu bramy ujrzała coś niespotykane w tym miejscu. Skąd na środku ogromnego ruchliwego miejsca ogród pełen zieleni, przepychu i motyli? Wszystko tam się mieniło tysiącami kolorów w blasku promieni słonecznych. Piękny, duży, kolorowy ogród z małym jeziorkiem na środku.Skąd w ogóle tu tule tego jest? Przecież nawet z pagórka tego nie widać, a to jest ogromne jak cały zamek.-Takie pytania chodziły jej po głowie. 
Wtem, zobaczyła pewną kobietę-Rude włosy, czarny, piękny tatuaż na ramieniu, sukienka, bose stopy, które gdy tylko dziewczyna spojrzała na postać, lekko odrywając się od ziemi, razem z całym ciałem podeszły lekko w stronę dziewczyny.
-Witaj Laero.-Powiedziała słodko.
-Jesteś tą kobietą ze snu?-Zapytała.-Jesteś... moją matką?
-Tak-Odpowiedziała jej i uśmiechnęła się lekko.
-Ale przecież ty...-Wyszeptała i lekko dotknęła wysuniętej przed chwilą dłoni.
Nagle z jej dłoni odleciał motyl, następnie, drugi, potem trzeci, aż w końcu cała chmara motyli odleciała do nieba, a postać kobiety zniknęła wraz z nimi.
Laerze popłynęła mała łezka z oka. W tym momencie, ktoś dotknął jej ramienia. Dziewczyna obróciła się szybko, przestraszona tym, kogo za chwile ma ujrzeć.
-Nie płacz.-Powiedział do niej chłopak, o cerze niczym mleko, a włosach koloru słońca.-To motyle nieśmiertelności-Potrafią się kończyć, pokazując komuś osobę nieżywą, za którą tęskni, lub która chce mu coś ważnego przekazać.
-Ale, jak one to robią?
-Magia-Odpowiedział jej szybko i uśmiechnął się szeroko.
-Kim ty właściwie jesteś?-Spytała zdezorientowana tym, ile ten chłopak wie.
-Jestem jednym z najpotężniejszych magów, dbam tu o wszystkich i wszystko, nazywam się Erus de Keeth, a wywodzę się z rodu królewskiego.-Odpowiedział gromko, wywyższając siebie w każdym słowie.
-Nie jesteś trochę za młody?
-Mam ponad 120 lat-Odparł.-Zostałem zaklęty przez najpotężniejszą z najpotężniejszych magów.
-Dlaczego? Zrobiłeś jej coś?-Zapytała z zaciekawieniem.
-Przekląłem... przeze mnie zginęła...-Wyszeptał cicho.-Powiedziała, że trzeba przebaczać. Zawsze. Sprawiła, aby moją karą było nigdy nie ujrzeć swojej prawdziwej postaci. Nigdy nie zostaje pod jedną postacią. Albo wyglądam staro, albo młodo...
-To smutne...
-Nic nie poradzisz, taka jest moja kara...-Odrzekł.-Dobra, a teraz powiedz kim ty jesteś, ponieważ strażnicy nie mogą nikogo wpuszczać.-Dodał po chwili milczenia.
-Nazywam się Laera i jestem tu ponieważ odkryłam, że jestem magiem.-Odparła.
-A kim byli rodzice? Może ich znam? Magów jest mało i właściwie każdy zna tu każdego.-Wypytywał.
-Właściwie... nie znałam ich.
-Bardzo ciekawe...-Powiedział pod nosem.-Ile masz lat?
-Piętnaście.-Odparła.
-Bardzo możliwe...-Myślał na głos. Wtedy chłopak
zaczął się zmieniać. Stał się większy, jego włosy zabarwiły się na czarno, a twarz postarzała się. Teraz wyglądał na jakieś pięćdziesiąt lat.-Wybacz, nigdy nie wiem, kiedy się zmienię.-Powiedział ciepłym męskim głosem.
-To nic. Wyglądało to bardzo ciekawie.-Odrzekła i uśmiechnęła się lekko.
-Dobra, dosyć tak stania na dworze, zaraz zacznie padać...
-Ale przecież nie ma żadnej chmurki!-Odpowiedziała mu z wyrzutami. Erus uśmiechnął się szeroko.
-Musisz się jeszcze wielu rzeczy nauczyć-Odparł wesoło.-A teraz chodź szybko do środka.-Dodał i ruszył przed siebie. Dziewczyna posłusznie poszła za nim.
Gdy się odwróciła, dopiero w tym momencie zrozumiała, że na dworze nie było żadnych osób. Możliwe, iż miało to związek ze zbliżającym się deszczem.
Mag, jednym ruchem ręki otworzył potężne drzwi. Wyglądały jak wejście do starożytnej świątyni. Miały pełno obrazków, przedstawiających jakiś ludzi w dziwnych pozach.
-Pewnie zastanawiasz się co znaczą te obrazki.-Odparł mężczyzna. Laera przytaknęła mu lekko.-Przedstawiają starożytną technikę mocy.
-Używacie jej?-Spytała ciekawsko.
-Nie, same ruchy nie wystarczą. Trzeba jeszcze znać język czaru. Tylko wybrani czarodzieje, znają ten język.-Odrzekł spokojnym tonem.
-Żyją jeszcze?
-Nie. Ostatni zginął piętnaście lat temu...
-To przykre.-Powiedziała ze smutkiem w głosie.
-Kiedyś, na pewno znajdzie się taka osoba. Tego się nie da nauczyć.-Odparł.
Zanim podążyli wgłąb ciemnego korytarza, dziewczyna jeszcze raz spojrzała za siebie. Wtedy, zobaczyła 
za zamykającymi się drzwiami, pierwsze krople z czarnych jak smoła chmur. Uśmiechnęła się w głębi duszy i podążyła za czarodziejem.
Gdy ogromne drzwi zamknęły się, nie było już odwrotu. Jest teraz zdana na łaskę magów i tylko oni zadecydują o jej losie...
Krok za krokiem oświecały się świece, zawieszone na ścianach, ukazujące portrety jakiś ludzi, zapewne, byli to zaszczytni magowie. Każdy z nich miał poważny wyraz twarzy. Usta malowały się w lekkim grymasie niechęci do malującego. Oczy ukosem spoglądały na przyglądającego im się człowieka, od początku, do końca korytarza.
Gdy doszli do kolejnych ogromnych drzwi, zatrzymali się na chwile, aby Erus mógł przygotować pokój dla dziewczyny.
Laera spokojnie stała i czekała, spoglądając na ogromny korytarz. Oglądała spokojnie każdą twarz, aż doszła do ostatniej przy samych drzwiach. Ten obraz przyciągnął jej największą uwagę- Pofalowane, długie rude włosy, lekkie rysy twarzy, bladawa cera, poważny, lecz lekki uśmiech, krwisto czerwone usta. Idealnie odzwierciedla jej prawdziwą matkę.
-Najpotężniejsza, z najpotężniejszych.-Przeczytała prawie szeptem.-Niezwyciężona po wszelkie czasy- czarodziejka Eas...-Nie dokończyła ponieważ pojawił się Erus.
-Chodź szybko, za niedługo będzie kolacja, a każdy chce poznać nowego maga.-Powiedział stanowczym głosem i zniknął za drzwiami. Dziewczyna szybko poszła za nim, aby nie zgubić się w tym "pałacu".
Czarodziej zaprowadził ją do ogromnego holu gdzie znajdowały się pokoje nowicjuszy. Początkujących,
 
było tak mało, że każdy posiadał apartament godny samego króla.
Erus pokazał jej trzecie drzwi, znajdujące się obok drewnianego stolika ze lekko zwiędłymi kwiatami i kiwnął głową w ich stronę.
-Tu się rozstaniemy. Muszę załatwić parę spraw u króla związanych z pojawieniem się nowego maga.-Odrzekł szorstko.-O siedemnastej, spotykamy się na kolacji. Nie spóźnij się.
-A co z moim koniem?-Zapytała z troską o swego rumaka, który pozostał przed bramą.
-Chodzi o tego niesfornego czarnego konia?-Zapytał retorycznie unosząc brew.-Jest już w naszej stajni. O nic się nie martw-Dodał, bez żadnych wątpliwości obrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
Laera westchnęła pod nosem i podeszła do brązowych, lekko obitych złotem przy kantach, drzwi. Nacisnęła złotą klamkę. Mechanizm w zawiasach pstryknął i jej oczom ukazał się przepiękny, duży, na ścianach wybity różnymi odcieniami desek, pokój. Był on ogromny, a można by powiedzieć, że tak duży, jak jadalnia w karczmie Laery.
Z malującym się na twarzy uśmiechem radości jak i smutku, przestąpiła przez próg i cicho zamknęła drzwi, rozkoszując się potęgą godnego króla pokoju.
Na ziemie zrzuciła swoje torby, powolnym krokiem podeszła do przepięknego dębowego łóżka. Lekko opadła na świeżo zaścielone łoże.
Poczuła się jak w raju. To nie była już jakaś słoma i materiał do spania, a prawdziwe robione na zamówienie, ręcznie wyszywane tkaniny.
Rozkoszowała się wygodą, jakby pływała w wodzie.
Po chwili jednak ktoś zapukał do jej drzwi.
 
Dziewczyna podniosła głowę zaciekawiona przybyszem. Bo przecież kto może wiedzieć o nowym przybyszu oprócz Erusa?
-Proszę!-Odpowiedziała lekko.
Drzwi otwarły się bez nacisku na klamkę. Początkowo nie zauważyła nikogo.
-Witaj! Jestem Caen.-Powiedział cichutki głosik. Laera podniosła głowę wyżej i ujrzała małą ciemnowłosą dziewczynkę.
Wyglądała na prawie jedenaście lat. Miała krótkie brązowe włosy i co przyciągało najbardziej uwagę duże czarne oczy. Wyglądała dosyć strasznie, ale można się przyzwyczaić.
-Jestem Laera.-Odpowiedziała jej i (niechętnie) wstała z łóżka.-Co cię do mnie sprowadza? Skąd wiesz, że tu jestem?-Spytała zaciekawiona gościem.
-Chciałam się z tobą przywitać. Wyczułam ciebie już przy bramie. Musisz być naprawdę potężna. No tak, przecież jesteś starsza, pewnie mnie czegoś nauczysz. Jakie techniki umiesz? Dlaczego jesteś tu, a nie na wyższej randze?-Mała Caen nagle wpadła w swój ulubiony żywioł-była ciekawska i kochała rozmawiać. Od razu zalała dziewczynę pytaniami.
-Caen, wybacz ale na razie ci nie odpowiem, ponieważ musimy iść na kolacje.-Powiedziała do niej Laera udając smutek, choć sama nie miała ochoty na razie rozmawiać.
-Dobrze, chodźmy.-Odpowiedziała z nutką niesmaku.-Aha, tylko nie zapomnij założyć swojej szaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy