sobota, 2 marca 2013

Rozdział III

Laera i jej ojciec, spokojnie kłusowali przez drogę, prowadzącą wprost do zamku. Od czasu, do czasu, zdarzyło się spotkać po drodze, powolnie jadącą karoce, z kimś ważnym, lub bogatym w środku.
Kiedy tak jechali, dziewczyna wreszcie mogła odetchnąć. Nareszcie wyjechała ze swojego domu, dalej niż na polowanie. Była tym strasznie podekscytowana, tak bardzo, że ojciec niepokoił się, czemu ona się ciągle uśmiecha.
Po gdzieś półgodzinnej jeździe, stanęli na pagórku, ukazującym w oddali w całej okazałości zamek. Był on ogromny. Nawet Laera, wyobrażając sobie go, nie wierzyła że jest tak potężny. Była to wielka forteca, z masą straży na czele. Z resztą, nie było się co dziwić że zamek ten, stoi już od zarania dziejów i dumnie broni się przed wszelkimi najeźdźcami.
-Jest piękny i ogromny, i i, i... taki olśniewający-Powiedziała dziewczyna, napawając się widokiem zamku. Ojciec spojrzał na nią z uśmiechem.
-Wiedziałem że ci się spodoba. Choć wygląda pięknie z zewnątrz, w środku zamku, może ci się nie spodobać-Odpowiedział jej trochę niechętnie. Laera, nie zrozumiała ostatnich słów ojca. Nie wiedziała czy ma traktować je na prawdę, czy jako sarkazm. Wzruszyła ramionami i nogą szturchnęła bok konia, dając mu znak iż może ruszać. Koń powolnie ruszył kamienistą drogą przed siebie. Po ok. dziesięciu minutach, dotarli wprost pod bramy marmurowego zamku Keethar. Dziewczynie zaparło dech w piersiach-Z daleka wyglądał bardzo dużo, lecz gdy podjechali bliżej, stał się chyba 3 razy większy! Laera, widząc ten ogrom, nawet słowa nie mogła wypowiedzieć. Dopiero jej ojciec, pare razy szturchnął ją w bok, żeby się obudziła.
Jej ojciec, podjechał do strażnika bramy i podał im ich dokumenty. Strażnik, kiwnął głową.
-Witamy w zamku Keethar, panie Arther i panno Laero.-Powiedział do nich i ukłonił się nisko.-Otworzyć bramę!-Krzyknął do pozostałych strażników, którzy posłusznie wykonali jego rozkaz. Wielkie, mosiężne kraty, które znajdowały się przed nimi skrzypnęła głośno i zaczęły się podnosić.
Po chwili, im oczom, ukazał się ogromny, okrągły, kamienisty plac. Na środku, stała piękna fontanna, ukazująca władce Keethar, górującego nad leżącym przeciwnikiem. Pod fontanną wznosił się napis: "Na chwałę i cześć naszego władcy nieugiętego, króla Neatera II".
wokół fontanny, chodziło pełno starych ludzi, ubranych w szmaty i napotykając jakiegoś mieszczanina lub szlachcica, wręcz rzucało się na niego żebrząc choćby o dwie brazowe monety.Troszkę dalej od placu, wznosiło się pełno drewnianych i murowanych domów. Stały wręcz przyklejone do siebie, aby zachować choćby najmniejszy skrawek ziemi tylko dla siebie.
Ojciec Laery, podjechał do miejsca, gdzie stało parę koni, przypiętych do drewnianej belki. Tam też zszedł z konia i jak poprzedni ludzie, przypiął swojego konia też tam.
-Laero, pozostaw tu swojego konia i podejdź do mnie.-Poprosił ją spokojnie. Dziewczyna zeszła z konia i pogłaskała go po grzywie.
Dziewczyna podeszła do ojca. 
-Posłuchaj Laero. W tej sakiewce, masz 30 złotych monet. Nie waż się spuścić jej z oczu i wyciągać pieniędzy dla biednych.-Powiedział i podał jej mały skórzany mieszek. Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem.-Ja, teraz idę pozałatwiać parę ważnych spraw. Jak na wierzy zegarowej wybije godzina trzecia, masz stawić się dokładnie w tym miejscu, w którym teraz jesteśmy. Zrozumiałaś?-Zapytał zatroskany ojciec. Dziewczyna ponownie pokiwała głową.
-Dobrze. A teraz cię zostawiam. Nie wpakuj się w nic złego.-Dodał i odszedł do karczmy która stała tuż obok nich.
Laera została sama jak palec, na zatłoczonym placu. Zewsząd dochodziły nawoływania do kupna towaru. Wręcz na ulicach panował harmider. Ludzie przepychali się ze stoiska na stoisko, żebrzący ludzie przechodzili obok i jakby nigdy nic zabierali jakiś przedmiot przechodniowi. Dziewczyna inaczej wyobrażała sobie przedmieścia-Piękna marmurowa droga, wokół której rosło pełno kwiatów, wszelakiego rodzaju i koloru. Cisza i szum drzew z pobliskich ogrodów, uspokajający ćwierk zamkowych kanarków.
Laera cicho westchnęła pod nosem i obróciła się w stronę tych wszystkich stoisk i przepychanek. Podeszła do pierwszego lepszego stoiska z rzeczami. Jej oczom ukazała się niewiarygodnie wielka liczba osób wpychających się aby doglądnąć choć jednego skrawka stoiska. Dziewczyna, była zwinna i drobna, więc bez problemu wepchnęła się w pierwsze miejsca kolejki.
-Dzień dobry młoda panno.-Powiedział dziwnie ubrany mężczyzna po drugiej stronie artykułów.-Czego by sobie pani życzyła? Mamy tu ogromny wybór artykułów. Od spinek po naszyjniki i inne rzeczy z tego typu.-Dziewczyna dziwnym wzrokiem spojrzała na mężczyznę, któremu uśmiech wręcz nie schodził z ust. Szczerzył do wszystkich jego...nie za czyste zęby.
-Przepraszam-Odpowiedziała zmieszana.-Ja nic chyba nie kupie.-Dodała i szybko wygramoliła się z ogromnego tłumu napierających ludzi. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła średniej wielkości stoisko, z nie za wielką liczbą osób przy nim.
Śmiałym krokiem podeszła do niego. Jej oczom ukazał się widok pięknych srebrnych broni, kusz i innych rzeczy. Laera, w najbliższym czasie planowała kupno nowego sztyletu, gdyż ten co miała, był już trochę "zużyty". Chwyciła piękny srebrny sztylet ze złotym uchwytem i rubinem. 
-Jest piękny...-Wyszeptała pod nosem.
-Podoba się pani?-Powiedział brązowo włosy mężczyzna, w średnim wieku.
-Tak, bardzo-Odpowiedziała mu zadowolona.
-W takim razie, sprzedam pani po atrakcyjnej cenie. Wystarczy tylko trzydzieści pięć złotych monet.-Powiedział zachęcającym głosem i uśmiechnął się do niej.
-Dam panu trzydzieści złotych monet!-Odpowiedziała mu z przekonaniem. Mężczyzna zamyślił się przez chwilkę.
-Patrząc na to, jak ci się podoba, zniosę cenę do trzydziestu dwóch monet.
-Przykro mi.-Odpowiedziała chytrze.-Mam tylko trzydzieści-Dodała z udawanym zniechęceniem i odeszła od stoiska z prawie niewidocznym uśmieszkiem.
-Zaczekaj!-Zawołał do niej mężczyzna, machając do niej dłonią.
 Laera, wiedziała że tak będzie. Specjalnie dobrze zagrała, aby sprzedał jej po jeszcze niższej cenie. Dziewczyna obróciła się z miną "czego on odemnie znowu chce?" i powróciła do stoiska.
-Dobra, daj mi te trzydzieści monet i bierz ten sztylet.-Dodał z lekkim grymasem niezadowolenia. Dziewczyna rzuciła do niego mieszek, a sama pochwyciła swój wymarzony sztylet.  Mężczyzna wysypał pieniądze i przeliczył. Kiwnął głową że jest tam trzydzieści monet i schował je z powrotem. Laera uśmiechnęła się.
-Dobrze się robi z panem interesy!-Dodała odchodząc. Nie zobaczyła wyrazu twarzy mężczyzny, ponieważ do stoiska, zaczęło schodzić się dużo osób zaciekawionymi artykułami. Dziewczyna, obróciła się w stronę rynku. Dostrzegła tam ciekawego człowieka, który opowiadał różne historie. Laera bez wahania podeszła i usłyszała dziecko:
-A opowie pan nam bajkę o jakiejś czarownicy?
-Jeśli chcecie.-Odpowiedział im wesoło.
-"Taaak"-Odpowiedziało mu wołanie gromadki dzieci.
-Tak więc, żyła sobie kiedyś, piękna zielonooka czarownica. Była tak piękna i potężna, że ludzie uznawali ją wręcz za bóstwo. Pewnego dnia, źli ludzie zaatakowali nasz kraj. Osłabiony walką król, zwracał się do wielu czarodziei o pomoc, lecz żadnemu nie udało się powstrzymać wroga.-Powiedział mędrzec uśmiechając sie do pozostałych dzieci. Laera, w skupieniu słuchała opowieści.-Pewnego dnia król poprosił o pomoc tę czarownice. Kobieta bez wahania się zgodziła, ale jeżeli król zagwarantuje jej spokój. Król spełnił jej rozkaz. Tak więc czarownica wyszła naprzeciw potężnej armii i zaczęła odpierać atak. Niestety, czarownica z każdą śmiercią zadaną przez nią stawała się coraz bardziej zła i gorsza.-Mężczyzna przerwał i nastała cisza. Laera nie mogąc wytrzymać palnęła:
-I co było dalej?-Wszystkie oczy zwróciły się na nią i na mężczyznę.
-No jak to co? Czarownica widząc co się z nią dzieje, ukryła się i nikt jej już nigdy nie widział. Odparła atak, więc miała gwarancje od króla, że nikt jej nigdy nie będzie przeszkadzać.  Ale kiedyś mówiono, że urodziła córkę. Nigdy nie słyszałaś tej historii?-Zapytał mężczyzna zamykając wszelkie wątpliwości Laery. Dziewczyna pokiwała głową a mężczyzna przyjrzał jej się uważnie.-Masz takie podobne zielone oczy...-Dodał. Laera zmieszana, odeszła od stoiska, lecz mężczyzna jeszcze przez chwile nie odrywał od niej wzroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy