sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział XXIV część 1

Przechodziła wnet obok starego wyschniętego krzaka, kiedy usłyszała szept:
-Laero, Laero, to ja.
Dziewczyna zdezorientowana patrzyła na wyschnięty krzak. Ku jej uldze, głowa która po chwili się wysunęła należała do Shae.
-Co ty tu robisz? Jak udało się wam uciec?-Spytała szczęśliwa, że Shae przeżyła.
-Ludzie którzy wybiegli szybciej, zostali wychwyceni przez Nalijczyków. Mnie udało się przemknąć, kiedy oni byli zajęci innymi.-Odparła i uśmiechnęła się. Laera odwzajemniła go i podała rękę Shae, aby mogła wstać z ziemi.
-Chodź, trzeba znaleźć Fasmera.-Rzekła, kiedy dziewczyna wstała z ziemi. Odkiwnęła jej głową.
-Tylko najpierw coś zjedzmy.-Odparła trzymając się za brzuch. W sumie Laera też była bardzo głodna, tylko przejmowała się innymi rzeczami.
-Przykro mi Shae, musimy dużo przejść, aby znaleźć jakiś skrawek zielonego lasu, w którym ukryły się zwierzęta.-Powiedziała smutnie i ruszyła przed siebie. Dziewczyna nie odpowiadając nic, niechętnie ruszyła za nią.
Szły w milczeniu przez kilkadziesiąt minut. Omijały wyłysiałe drzewa i łąki. Laera nie mogła znieść tego, jak można tak robić. Musiała ona, albo Shae w końcu coś powiedzieć.
-Shae, skąd wzięłaś ten strój.-Powiedziała po długotrwałym namyśle. Dziewczyna spojrzała na nią i uśmiechnęła się pod nosem.
-Ci którzy wybiegli szybciej, zostali wychwyceni i udało mi się przemknąć na rynek. Tam stało parę domów, a Nalijczycy byli wszędzie. Weszłam więc do jednego, a tam ubranie. W sam raz na mnie.-Odparła i wskazała rękoma na swój piękny, lekko skórzany, myśliwski strój.-Lepsze to, niż tamte łachmany...
Laera przytaknęła jej i uśmiechnęła się pod nosem, podążając wciąż przed siebie.
Właśnie mijały spalone chałupy. Dziewczynie zrobiło jej się nagle smutno. W niektórych z nich, mogli mieszkać jej przyszywani rodzice, a teraz już ich nie ma. Mała łezka spłynęła jej z oka.
-Co się stało?-Spytała Shae. Dziewczyna nie
odpowiedziała.-Zostawiłaś tu gdzieś rodzinę?-Spytała ponownie. Tym razem odkiwnęła jej głową, na znak potwierdzenia.-Nie martw się. Ja nie wiem kim byli moi rodzice. Pewnie ich Nalijczycy zabili. Ty miałaś szczęście i wciąż je masz. Możesz to wszystko odwrócić. Ja już nie...-Odparła po chwili. Laerze zrobiło się trochę lepiej. W końcu, przecież obie wrócą do domu, jak uda im się odnaleźć Fasmera i kamienie mocy...
-Jak długo przetrzymywali cie Nalijczycy?-Spytała po chwili, aby odgonić od siebie złe myśli o śmierci rodziców.
-Nie pamiętam za dobrze...-Odparła.-Chyba rok, albo dwa przed... przed... tym, co się stało?-Dodała niepewnie.
-I jacy oni są?
Dziewczyna westchnęła głęboko.
-Są okrutni. Torturują i zabijają. Nawet przyjaciela, który nic nie zrobił zabiją.-Mówiła.-Gdy mnie zabrali, głodzili. Sama nie wiem po co. Byłam jednak wytrzymała i nie dawałam się, bo coś mi mówiło, że przydam się. Nie myliłam się.
Laera uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-Chyba nie.-Mruknęła sarkastycznie.
-Ej, no wiesz co!-Odparła Shae, która widocznie usłyszała te słowa i lekko szturchnęła ją w ramie. Po chwili dziewczyny razem się śmiały.
Gdyby nie jakiś szelest w krzaku, obok którego przechodziły, Laera nie zauważyłaby, że są już prawie w lesie.
-Ciiii-Powiedziała i dłonią przysłoniła usta dziewczyny. Shae nie wiedziała, co się dzieje. Kiedy towarzyszka ją puściła, zaczęła się rzucać:
-O co chodzi, co się dzieje?!
-Cicho!-Warknęła.-Jeśli chcesz coś jeść, nie waż się nic powiedzieć! 

Dziewczynie zrobiło się głupio.
-Przepraszam-Wyszeptała i zaczerwieniła się jak burak.
Laera powoli i zgrabnie pochwyciła swój sztylet. Wolałaby łuk, ale lepszy sztylet od miecza. Dobrze zrobiła, że zawsze nosiła przy sobie swój rubinowy sztylet, który wytargowała u handlarza. Może i nie jest on idealny, ale za to potrafi nim dobrze rzucać. Wystarczy odpowiednio wycelować...
-Shae, zostań tu, albo po cichu idź za mną.
-Pójdę za tobą, ale poczekam aż się trochę oddalisz.-Towarzyszka odkiwnęła jej głową i niczym prawdziwy łowca rzuciła się biegiem pomiędzy drzewa.
Wbiegła wgłąb lasu. Im dalej posuwała się do przody, tym lepiej było słychać odgłosy natury.
Zwinnie przeskakiwała nad wysoko wystającymi korzeniami, choć w szacie maga nie było to łatwe.
Po chwili w oddali dostrzegła dzika. Ogromnego dzika. Grzebał kopytem w ziemi. Pewnie szukał jakiś żołędzi, albo innego jedzenia. Nie czuł zbliżającego się niebezpieczeństwa. Bo kto by widział lub usłyszał idealnie doświadczonego myśliwego?
Laera zbliżyła się na niebezpiecznie bliską odległość. Jeśli teraz ją wyczuje, możliwe, iż będzie czekać ich głodówka.
Ukryła się zaraz za wielkimi liśćmi dębu. Idealnie widziała dzika, jego bijące przez skórę serce... podniosła sztylet i wycelowała. 3... 2... 1... szybkim ruchem rzuciła sztylet. Coś świstnęło w powietrzu i wbiło się w ciało zwierzęcia. Nie trafiła w serce. Trafiła w aortę na wysokości karku. Zwierze ryknęło z bólu i zaczęło potężnie krwawić. Laera widziała jak zaczęło uciekać. Nie biegła za nim. Wystarczyła chwila i zwierze upadło na ziemie oddychając ciężko. Dziewczyna podbiegła do niego i przejechała wierzchem dłoni po jego mokrej sierści. Klęknęła za nim. I wyjęła ze niego sztylet. Był cały we krwi.
-Wybacz-Wyszeptała i wbiła go ponownie, tym razem w serce. Dzik głośno ryknął i po chwili nie oddychał.
-To było niesamowite!-Odparła Shae, która z dala obserwowała to zdarzenie, jeszcze chwile temu. Laera podniosła głowę i spojrzała jej w oczy.
-Nie, to nie było niesamowite. To było okrutne. Dzik mógł mieć małe, a ja mu to odebrałam.-Powiedziała szorstko-Tu, teraz, kiedy jest Nalia, zwierzęta znikają, jakby były wchłaniane pod ziemie...
-Nie martw się. Taki jest obieg w przyrodzie... ktoś musi zginąć, aby inny przeżył. To jest tylko zwierze.-Pocieszyła ją.


----------------------------------------
No i kolejny, jeszcze za tydz. dodam jeszcze jeden, a potem na wakacje :) Jedziecie gdzieś?
Jak wam się podoba rozdział? Za parę dni mija cały jeden rok od rozpoczęcia prowadzenia bloga! Niesamowite, że to już :D Chyba nic z tej okazji nie zrobię, bo nie mam pomysłów...
PS. Czy są tu jacyś 3-cio gimnazjaliści? Jak wam poszedł egzamin? Muszę się pochwalić, że przy rekrutacji na 100p będę miała 81 (za każdy zdobyty 1%=0,2p, a egzaminów było 5 więc wiadomo o co chodzi)! Nawet paska nie będę mieć, a napisałam najlepiej z dziewczyn... niesamowite. Ale dosyć o mnie, piszcie jak wam się podoba :D

4 komentarze:

  1. swietny rozdzial :) poleciłam twojego bloga kolezance. bardzo jej sie podoba (czytała wczoraj na lekcjach), czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział szkoda że nie będziesz mogła pisać na wakacjach;( ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest bardzo fajny, wciągający :) Czekam na następny tylko szkoda, ze ten szablon tak się rozjeżdża ale już się nie czepiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo to pierwsze co to ci strasznie gratuluję ;*** naprawdę dobrze ci poszło ;)
    ja niestety nie jadę nigdzie na wakacje, ale jakoś się nad tym nie użalam ;p
    a ty jakie masz plany ?
    co do opowiadania to gratuluję całego roczku z blogiem i oby było ich jeszcze więcej ;p
    notka w sumie taka zwyczajna i nic specjalnego się nie dzieję, ale mi się podoba ;))
    świetnie opisałaś to polowanie na dzika i bardzo podobała mi się rozmowa dziewczyn na temat ich rodzin i tego, że mogą jeszcze cofnąć czas ;))
    notka wspaniała i tylko czekać na więcej ;p

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy